środa, 30 maja 2012

Siemano !

Więc tak, chciała bym podziękować za tyle wejść, za te miłe komentarze. Dużo dla mnie to znaczy. Komentarze, zawsze pomagają w pisaniu, bo wiem, że jest dla kogo. Nie jest ich dużo, ale zawsze coś ^^
Chciała bym się z wami podzielić fantastycznym blogiem. Nie jest on o One Direction, ale jest zajebisty !.
http://opowiemopowiadanie.blogspot.com/ <33

Pozdro. Own Hero. : **

piątek, 25 maja 2012

rozdział dwudziesty trzeci.


Wyszłam ze szpitala, nie byłam z siebie zadowolona, w końcu zabrałam krew, która mogła komuś pomóc przeżyć. W tym momencie odezwało się moje egoistyczne ja, które myślało tylko o sobie. Szłam przez park zmierzając w kierunku "naszego" domu.
- Hej Harry..- krzyknęłam rozglądając się po domu.
- Jestem kochanie..- powiedział Harry wychodząc z kuchni.
- Może pojedziemy na biwak ? ...zabierzemy resztę i jedziemy ..co ty na to ?
- W sumie dobry pomysł, ale dasz radę się kontrolować ?..-powiedział Harry unosząc jedną brew.
- Za kogo ty mnie masz ? ...nie mogła bym skrzywdzić przyjaciół, Harry zaufaj mi..
- Dobrze, przepraszam..wiesz, muszę się oswoić z myślą, że moja dziewczyna to hybryda.
- Jasne, rozumiem, dobra zbieraj się, ja zadzwonię do reszty.
Zadzwoniłam do chłopców a oni wszytko załatwili, słyszałam w ich głosie nutkę niepewności, ale w końcu czego się nie robi dla przyjaciół. Zabraliśmy potrzebne rzeczy, i wsiedliśmy do auta,  pojechaliśmy dwoma bo przecież tyle osób nie zmieści się do jednego. Kiedy przybyliśmy na miejsce od razu rozłożyliśmy namioty i rozpaliliśmy ognisko. Była miła i przyjemna atmosfera, postanowiłam się przejść po lesie, szłam wąską dróżką, kiedy w pewnym momencie poczułam czyiś oddech na szyi, odwróciłam się i ujrzałam Gosię ? ..
- Go..Gosia ?..co ty tutaj robisz ?
- A nic ciekawego, spaceruję po lesie, jest tak ciekawie nocą.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi, gdzie ty się podziewałaś ? 
- A tu i tam, ale ja mam lepsze pytanie, jakim cudem ty żyjesz ?..przecież pamiętam, że byłam na twoim pogrzebie a tera nagle ty jesteś na biwaku ? 
- Wiesz, tak się jakoś złożyło..jestem hybrydą.
- Co ?!..ja..to znaczy, aha,
- Tylko tyle masz do powiedzenia ?. Aha ?, dobra. Ja już pójdę..- powiedziałam i skierowałam się w stronę wielkiego dębu.
- Poczekaj !..- krzyknęła Gosia i podbiegła do mnie.- Bo wiesz, ja też nie jestem w pełni "NORMALNA". Nie jestem hybrydą, jestem czarownicą.
- No to fajnie..na razie..-powiedziałam i się oddaliłam w stronę namiotów. "Ale ze mnie debil, co to miało być" Myślałam bezustannie. Przecież mogłam z nią pogadać. Jak do tego doszło i jak się z tym czuje..eh..
Siedzieliśmy przy ognisku, w dalszym ciągu czułam, że reszta nie ufa i do końca i ma pewne obawy.
- No Ola, gdzie jest Larry ? ..- zapytałam z troską,
- Jest u jej mamy, a co chętnie byś go posmakowała ? ..- powiedział ironicznie Louis. 
- Nie, i przestań tak robić, skoro nie chcesz się ze mną przyjaźnić to mi to powiedz, co ty sobie myślisz ? ..dobrze, rozumiem WASZE obawy, ale przyjaciół bym nie skrzywdziła, rozumiesz ? ..mam dość, zrywam się..See you ..- powiedziałam, wstałam z pieńka i powędrowałam do namiotu. Zabrałam swoje rzeczy i wyruszyłam w drogę, wołali mnie, ale nie mam zamiaru tam siedzieć i wysłuchiwać ciągle jaka to ja jestem zła. Idąc piaszczystą drogą natknęłam się na jakiegoś chłopaka który siedział przy drodze i najwidoczniej na coś czekał. 
- Cześć, co tutaj tak siedzisz ?..-zapytałam
- A nic, samochód mi się zepsuł i czekam na mamę. (Na moje oko miał z 18 lat) 
- No dobra, a może pomogę Ci naprawić to auto ? 
- Serio, nie wiesz. Nie chcę ci marnować czasu.
- Nie, to nie problem, akurat się nigdzie nie śpieszę..
- No to okey, chodź za mną..
Poszliśmy, cały czas po głowie wędrowały mi myśli, jaki to on musi być smaczny. Wprost nie mogłam się opanować.Doszliśmy do jakiegoś opustoszałego miejsca w lesie. 
- To moje auto a tak w ogóle to jestem Charlie...-podał mi rękę chłopak.
- Miło mi, ja jestem Beata.
- Chyba nie jesteś angielką co ? .- zapytał przy tym się uśmiechając.
- No nie, jestem Polką. Dobra to co jest nie tak ?..- zapytałam oblizując usta.
- Coś nie tak ? ..-zapytał z niepewnością w głosie chłopak.
- Nie dla czego ? 
- Bo oblizujesz usta..
- Em, to tak tylko. Poczekaj spróbuję naprawić to auto. 
Pogrzebałam co nieco i auto zapaliło, chłopak był taki szczęśliwy, że aż mnie uściskał. Poczułam jego zapach i nie wytrzymałam..odepchnęłam go od siebie i odwróciłam, żeby nie zobaczył moich pięknych bursztynowych oczu. 
- Przepraszam, nie powinienem.
- Nie przepraszaj, a teraz szerokiej drogi, uważaj na siebie..- tchnęłam i odeszłam w przeciwną stronę zostawiając chłopaka daleko za sobą. Tym razem się powstrzymałam, ale czy dam radę następnym ?..po głowie chodziło mi milion myśli. Szybko byłam w domu, wiadomo. Odłożyłam torbę, poszłam na poddasze po kroplówkę krwi, wzięłam ją i zasiadłam na sofie i zaczęłam oglądać wybory miss, myśląc po co tym pustakom taki tytuł ? ..Nagle do drzwi ktoś zapukał, myślałam, że to Harry już wrócił, ale to była Gosia. 
- Cześć, musimy pogadać, i to poważnie..- powiedziała i weszła do domu.
- Coś się stało ? ..-zapytałam lekko zaniepokojona.
- Czy dobrze się czujesz będąc hybrydą, istotą żywiącą się krwią i mordującą ludzi ? ..
- Co to w ogóle za pytanie ? ..przychodzisz od tak i zadajesz jakieś głupie pytania. 
- Tak czy nie ? 
- Nie, wolała bym być zwykłym człowiekiem i chciała bym odzyskać przyjaciół rozumiesz ? 
- Nigdy nie będziesz zwykłym i normalnym człowiekiem, jesteś jedyna w swoim rodzaju i powinnaś się cieszyć, że jesteś inna i nie taka sama jak ci zwykli szarszy ludzie. 
- Ja wiem, ale źle się czuję z myślą, że muszę się pożywić krwią która ratuje ludziom życia.
- Jest specjalne zaklęcie, które może cię odmienić, ale jak coś wyjdzie źle, to nie przeżyjesz. 
- Wolę spróbować niż do końca życia żałować tego...ale ty umiesz to zrobić ? 
- umiem, ale do tego trzeba bardzo dużo siły. Potrzebuję też trochę czasu.
- Jasne, nie ma sprawy gdy będziesz już gotowa to wiesz, gdzie mnie szukać...- powiedziałam a Gosia zniknęła.
Tuż po tym jak się pożegnałam z czarownicą do domu wszedł Harry. 
- Hej, dlaczego tak zniknęłaś ?
- A co miałam dalej tam siedzieć i wysłuchiwać, jaka to ze mnie żądna krwi bestia  ? 
- Nie, ale nie potrzebnie się uniosłaś...-powiedział Harry zdejmując buty.
- Tak, to teraz to jest moja wina. A tak w ogóle to dziękuję że się za mną postawiłeś.
- Ale co ja miałem zrobić ?
- Nie wiem, może tak kazać Tommo tak mówić ? 
- Przepraszam, ale nie wiem o co Ci chodzi kochanie. 
- Chodzi mi o to, że staram się żyć normalnie, a wy mi nie ułatwiacie, cały czas obserwujecie mnie i patrzycie mi na ręce jak to nie wiadomo jaką bym była bestią. Chcę odzyskać przyjaciół i żyć jak do tych czas, nie ułatwiacie mi tego pod żadnym pozorem, dzisiaj pomogłam chłopakowi i powstrzymałam się od skonsumowania czerwonego płynu. Zamiast wspierać mnie na duchu bo próbuję z tym walczyć to wy jeszcze bardziej utwierdzacie mnie w tym, że jestem inna i niebezpieczna. Wydaje mi się, że lepiej by było, jak bym zniknęła z twojego życia i całej reszty.
-  Nie, nie było by lepiej. Ale jak ja mam Ci pomóc ?. Nie wiem co siedzi w tej ślicznej główce, twoje zmysły są wyostrzone i każdy niepożądany ruch może zakończyć mój żywot.
- Nie nie może, bo ja cię nie skrzywdzę. Kocham cię, i to bardzo, myślałam, że ty mnie też, ale najwidoczniej się pomyliłam. 
- Ja też cię strasznie kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, ta cała euforia, ta adrenalina, że nie wiesz, do czego jesteś zdolny. 
- Skończmy temat, na jakiś czas wyprowadzam się do hotelu, ty będziesz miał okazję na przemyślenie tego, czy chcesz być dalej z "Zabójczą bestią" czy nie. A tak poza tym, to Gosia wróciła, i może mi pomóc się odmienić. 
- Co !? to fantastycznie..
- Tak, jasne. Ale dla was a w szczególności Louisa zawsze będę...bestią.
Wyszłam z domu i powędrowałam do jakiegoś motelu. Dostałam pokój numer 15. 
Rozejrzałam się w poszukiwaniu sprzętu grającego. W pokoju było cudownie mroczno i ciepło. Przez całą długość sufitu biegły surowe ociosane belki, na ścianach tu i ówdzie wisiały obrazy oraz czarno-białe zdjęcia. Za to książki były wszędzie: upchnięte na półkach, poukładane na podłodze, wznoszące się w chwiejnych stertach na meblach z drewna i skóry. Niby zwykły hotelowy pokój, a jednak miał swoją duszę. Po spędzonym czasie na czytaniu książek nim się spostrzegłam zasnęłam. 
Wstałam, założyłam obszerny szlafrok i powędrowałam do łazienki. Wyobraziłam sobie Harrego. Tak długo jak mogłam walczyłam z własna wyobraźnią, ale w końcu przegrałam. Poczułam jego dłonie w talii, gdy przytulił mnie mocno do siebie i zamknął w uścisku. Tak bardzo chciałam go znowu pocałować, że nie wiele brakowało, a byłabym zbiegła po schodach, wskoczyła na czyiś rower, popędziła przez miasto, przycisnęła brzęczący dzwonek i rzuciła się chłopakowi na szyję tuż przy bramie. A potem przyszedł mi do głowy znacznie lepszy pomysł. Zamknęłam oczy, by lepiej rozważyć wszelkie możliwości. Do świtu zostało już niewiele czasu, ale wlókł się w żółwim tempie. Jutrzejszy dzień będzie niezapomniany. Zabrałam swoje rzeczy i zręcznie lawirowałam pomiędzy ulicami. Wchodząc na górę, spostrzegłam Harrego śpiącego na kanapie. Postanowiłam pokazać mu, jak to jest bać się o przyjaciół i o osoby które się kocha.
Ugryzłam się w nadgarstek i zręcznie usmarowałam się lekko krwią. Wzięłam nóż kuchenny i położyłam się obok kanapy..aby szturchnęłam go ręką. On zerwał się na równe nogi i uklęknął przede mną, położył moją głowę na jego kolanach i zaczął krzyczeć i płakać. Ja otworzyłam oczy a on odskoczył.

- Nie ładnie tak !!..- krzyknął zbulwersowany. 
- Wiem, ale chciałam ci powiedzieć jak się czuję. Tak właśnie, jak byście umierali, każdy po kolei i zostawiali mnie w tym wszystkim samym. 
- Na serio ?..- zapytał łapiąc mnie za dłoń.
- Tak, na serio. Nie chcę was stracić...-powiedziałam, a Harry w tym momencie złożył ciepły pocałunek na moich ustach. Cieszyłam się, że w końcu zrozumiał czego nie mogę powiedzieć o Tommo. Postanowiłam z nim szczerze pogadać, ale jeżeli tym razem to do niego nie dotrze, to czas będzie zakończyć znajomość.
Zadzwoniłam do niego i o dziwo zgodził się przyjść na spotkanie. Umówiliśmy się w parku koło fontanny. 
- Hej, cieszę się, że jesteś...-powiedziałam i przytuliłam go na powitanie. 
- Tak, jasne...to o co chodzi ? 
- Usiądźmy. Chodzi o to, że ja dalej tak nie mogę, widząc twój wstręt do mnie nie mam ochoty żyć. Cały czas, traktujesz mnie jak kogoś gorszego, myślisz, że jak jesteś gwiazdą to wszystko Ci wolno ? ..nie ! Nie możesz mnie tak traktować i nie życzę sobie jakichkolwiek komentarzy na temat mojej "osoby" w konkretnym słowa znaczeniu. To wszystko co miałam Ci do powiedzenia. Żegnam..- powiedziałam i oddaliłam się w stronę lodziarni " La Viva". Serce waliło mi jak oszalałe, czy ja właśnie postawiłam się Louis'owi Tomlinson'owi ? ..najstarszemu z tej całej piątki ? ...do tych czas był jak ojciec, rozsądny, sprawiedliwy i opiekuńczy, a teraz..eh. Jestem z siebie dumna ! ..krzyknęłam bardzo głośno a przechodnie spoglądali na mnie jak na uciekiniera ze szpitala psychiatrycznego.

Wróciłam do domu i opowiedziałam o całej historii Harremu, on był równie zdziwiony co Lou. Postanowiliśmy jakoś miło spędzić wieczór więc ja ugotowałam Spaghetti Carbonarra. Potem obejrzeliśmy sobie film, oczywiście horror przy którym tak się niezmiernie bałam, że aż w pewnych momentach wrzeszczałam. Do drzwi ktoś zapukał. Otworzyłam i ujrzałam Zayna z Cindy. 
- Hej, a co wy tu robicie ? 
- Postanowiliśmy spędzić z wami wieczór, co wy na to ? ..-powiedziała blondynka uśmiechając się.
- Jasne !..wchodźcie.
- Harry, kochanie mamy gości.
- O siema, stary..- przybił piątkę Zaynowi Harry. - I ty Cindy..-pocałował ją w dłoń.
- Hahaha, jaki gentelman..-zaczęłyśmy się śmiać z Cindy. 
- Właśnie skończyliśmy oglądać film, ale zaraz zaczynamy kolejny, przyłączycie się ? ..
- No jasne.
- Jak chcecie to zostańcie na noc, powiedziałam i wręczyłam Cindy paczkę prezerwatyw.
- No jak możesz, ty tylko o jednym myślisz...- usłyszałam od Harrego. 
- Tak jasne, a sam byś chciał.-powiedziałam i pocałowałam go w policzek. 
- No raczej ! ..- krzyknął 
Przez cały seans rzucaliśmy się popcornem i potem nie było tego komu zbierać. Graliśmy w gry i w końcu wypadła gra w butelkę.
- Na rozbierane ! ..- krzyczeli Harry i Zayn.
- O nie..-zaprzeczyłyśmy razem z Cindy.
- No dawajcie..prooosimyy...- zrobili smutne oczka.
- No dobra, niech wam będzie..-zgodziłyśmy się ostatecznie, żeby dali nam spokój. 
Jak na złość, wypadło na mnie..
- Dobra, zadam Ci pytanie, jak odpowiesz źle, to coś zdejmujesz, a jak dobrze to ja zdejmuje ok ?..-zaproponował Harry.
- No dawaj..
- Więc..hmm...dam Ci jakieś trudne..Kto jest trenerem FcBarcelony ? 
- Pep Guardiola...-odpowiedziałam bez entuzjazmu.
- Ej, no to nie fair, myślałem, że nie lubisz piłki nożnej. 
- Lubię, a nawet kocham, a tera zdejmuj koszulkę.
- Noo dobra..- powiedział i wykonał czynność.
Przyznam się, że jego tors zrobił na mnie wrażenie..^^
- Dobra, to ja teraz zadaję pytanie Cindy..-powiedziałam i spojrzałam na nią uśmiechając się przy tym.
- Więc..wymień przynajmniej trzech zawodników FcBarcelony..
- O..kurde..nie mam pojęcia.
- Ha ! ..zdejmujesz coś..- krzyknął Zayn.
- No wiem, kolczyki. 
- Nie e..koszulkę ..- protestował.
- Ale przecież, nie było mówione, że zdejmujemy tylko ciuchy, więc.macie kolczyki..- położyła małe różowe kulki na środku okręgu w którym siedzieliśmy.
- Dobra, to ja teraz..-powiedział Zayn i wskazał na mnie.
- No dawaj..
- Wymień przynajmniej 3 zawodników Chelsea Londyn.
- Więc, Drogba, Cech i...nie wiem.
- Ściągaj...! 
Zdjęłam bluzkę, czułam się dziwnie bo w końcu Zayn..Harry widział już moje krągłości a Cindy ma to samo.
- Ja już widziałem ..-powiedział Harry obejmując mnie ramieniem.
- Ale ja nie..-powiedział Zayn i zaczął się gapić...- Cindy walnęła go w ramię i wszyscy zaczęli się śmiać. 
Postanowiliśmy zamówić pizzę, nie ma co 01.13 a my pizzę zamawiamy, ale co tam. Czekaliśmy około 45 minut, Zayn cały czas łaził w kółko po mieszkaniu i jęczał, że jest głodny. Myślałam, że go uduszę. Pizza przywędrowała na rękach młodego "donosiciela". Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść.
- Beata...- popatrzył niepewnie Harry.
- Co jest kocie ? ..-zapytałam pałaszując niewielki kawałek.
- Ty jesz..
- I co ?..zaraz zaraz....wróć !..Dlaczego ja jem pizzę ?..przecież..chyba domyślam się czyja to sprawka...-uśmiechnęłam się pod nosem.

Więc jest nowy, przepraszam, że tak długo, ale nie miałam czasu. Zapraszam do czytania i komentowania. Przy okazji polecam piosenkę Taylor Swift- Safe & Sound. Pozdro, od teraz own hero. <3 : **

sobota, 5 maja 2012

rozdział dwudziesty drugi.


Usiadłam pod drzewem, nie byłam z siebie zadowolona. Zabiłam osobę, pomimo tego, że była ona moim wrogiem, to nawet najgorszego wroga bym tak nie potraktowała.Straciłam przyjaciela a kto wie czy nie przyjaciół ? . Może lepiej by było, gdybym zamknęła się w jakiejś krypcie i nigdy z niej nie wyszła ?. Miałam w głowie setki pytań i na żadne nie umiałam odpowiedzieć. Ponieważ było już późno postanowiłam zostać tam gdzie siedziałam. Jutro postaram się wszystko wytłumaczyć Louisowi i całej reszcie. Siedziałam pod klonem grzebiąc stopą w ziemi. Czas mi szybko zleciał. Wzięłam dupę w troki i pobiegłam pod dom szczęśliwej rodzinki. Byłam tam w niecałą minutę. Zapukałam do drzwi, otworzyła mi Ola i o dziwo nie uciekła widząc mnie. 
- Hej, możemy pogadać ?..-powiedziałam ze spuszczoną głową..
- Jasne, wchodź..-powiedziała Ola otwierając szerzej drzwi.
Weszłam do domu i zastałam w nim wszystkich moich przyjaciół czyli..Nialla, który patrzał się na mnie jak na jedzenie. Izę,trzymającą Nialla za rękę. Louisa trzymającego dziecko na rękach. Harrego z przerażoną miną. Zayna z Cindy..oni o dziwo zachowywali się normalnie jak na zaistniałą sytuację. Liama z Kingą..Kinia od razu rzuciła mi się na szyję. Normalny człowiek by tego nie zrobił, ale ona nie jest normalna, w pozytywnym sensie oczywiście. Nie wiedziałam jak mam im to wytłumaczyć..Postanowiłam jakoś ładnie ubrać to w słowa. 
- Więc tak, jak zapewne wiecie jestem hybrydą. Dowiedziałam się o tym kiedy zamiast zostać zakopaną w trumnie siedziałam sobie w lesie. Sama do końca nie wiem jak to się stało, wiem tylko, że to ma jakiś związek z moimi przodkami. Nie chcę niszczyć przyjaźni pomiędzy nami. Jesteście dla mnie ważni, bez was nie dam sobie rady z tym wszystkim. Harry, a ty..mój słodki Harry..ja Cię strasznie Kocham, ale wiem, że nic z tego nie będzie, skoro ty kochasz..kochałeś Katherinę. Jeżeli okażecie chodź trochę wsparcia ze swojej strony to na pewno, na pewno uda mi się normalnie żyć. Z biegiem czasu wykombinuję, co zrobić aby być znowu zwykłym człowiekiem.
- Beata..-zabrał głos Harry. Jesteś naszą przyjaciółką i to się nie zmieni, nie obawiaj się niczego, my Ci pomożemy. Tak na prawdę, to ta miłość do Katheriny to był żart. Chciałem sprawdzić, jak zareagujesz i nie wyszło śmiesznie..Ja Kocham ciebie i tylko ciebie..myślałam, że doskonale o tym wiesz.
- Wiedziałam pacanie ty jeden do póki do póty nie dojebałeś z tą miłością do Katheriny..- powiedziałam lekko wkurzona. 
Nagle wszyscy wstali i podeszli do mnie. Rzucili się na mnie jak by mnie nie widzieli z 2 lata, dobra trochę mniej, potem wszystko mnie bolało, ale czego się nie robi dla przyjaciół ? ..w końcu wszyscy zrozumieli, wszyscy oprócz Louisa, który siedział na kanapie z zniesmaczoną miną. Wszyscy poszli do kuchni robić coś do jedzenia a ja zostałam z Lou i korzystając z okazji postanowiłam z nim porozmawiać.
- Lou, czy ty dalej się mnie boisz ?.- zapytałam drapiąc się po karku.
- A ty czego się spodziewasz ?..zabiłaś człowieka, rozumiesz ?..- powiedział ze złością w oczach Lou.
- Ja wiem, ale to było silniejsze ode mnie..to tak jakby odciągać Nialla od jedzenia na tydzień. Nie możliwe. Ale dla was postaram się opanować, zachowywać się jak człowiek. Bardzo mi na was zależy i nie chcę was stracić, przecież już tłumaczyłam.
- Mi też na tobie zależy ale się boję. Już nie jesteś tą samą Beatą...
- Jestem, tylko z kłami i pijąca krew..i mordująca ludzi..-zaśmiałam się..
- Beata !.
- Dobrze, dobrze, przepraszam żartowałam..- powiedziałam ze smutną miną.
- Dobrze, wybaczam Ci, ale nigdy nie zapomnę tego co zrobiłaś..pamiętaj o tym.
- Na pewno nie zapomnę, obiecuję. 
Pożegnałam się ze wszystkimi, wyszłam z domu i powędrowałam do miejscowej biblioteki poszukać jakiś informacji na temat hybryd i jak pozbyć się tego dziadostwa. Niestety nic nie znalazłam, tylko jakieś gówniane legendy, które niczego nie wnosiły. Zastanawiałam się, czy w moim mieście jest ktoś kto również jest hybrydą, czy jakimś innym stworzeniem, ale nie byłam do końca pewna, czy chcę wiedzieć. Cały czas odczuwałam głód, ale obiecałam Louisowi i reszcie, że nikogo nie skrzywdzę. Wyczytałam w tych bzdurnych książkach, że jeżeli nie będę się systematycznie żywić, to umrę (wyschnę). Wyczytałam też, że umiem tak jakby kontrolować czyjś umysł, ale jazda !...muszę wypróbować...Poszłam a właściwie pognałam do szpitala, wykombinować jakąś krew...nie będę zabijać a muszę znaleźć jakiś sposób. O dziwo  to całe hipnotyzowanie nie było takie trudne. Pielęgniarka poddała się hipnozie bezproblemowo i już po 30 minutach miałam 3 pełne kroplówki krwi. 

____________________________________________________________________
Więc jest nowy. Kolejny dodam dopiero w weekend, bo jadę na wycieczkę. Mam nadzieję, że się podoba. Pozdro Styleslovest : **


środa, 2 maja 2012

rozdział dwudziesty pierwszy.

- No hej Harry...- powiedziałam i lekko podniosłam kącik ust.
- Be..Beata ??...kochanie to ty żyjesz ?
- Jak widzisz ?..a ja widzę, że znalazłeś sobie pocieszenie...- spojrzałam na kobietę.
- Nie, no coś ty..ale jak to ??...
- Tak, jasne...Katherine, możesz już sobie iść..-powiedziałam i wskazałam jej palcem drzwi.
- Ja się nigdzie stąd nie ruszam, ale jakim sposobem ty żyjesz ?
- Nie twój interes głupia..wariatko, wynocha...
- Harry, kochanie, zrób coś..- powiedziała ta szmata i przytuliła się do Harrego.
- No właśnie..Harry kochanie, zrób coś..bo jak nie to ja się nią zajmę...- wyszczerzyłam kły..
- Co!..kim...czym ty jesteś ??..- krzyknęła Katherine, po czym wybiegła z domu. Harry stał jak wryty i nie wiedział co ma zrobić.
- Stęskniłeś się ??..powiedziałam i powędrowałam do salonu.
- Oczywiście, ale przecież ty nie żyjesz...- powiedział z wystraszoną miną Harry.
- Jak widzisz, żyję i mam się dobrze...
- Dobra, teraz kolejny pytanie...czym ty do cholery jesteś ?..
- Em, a nie wiem, jak by...hybryda ?..tak możliwe..-powiedziałam i szyderczo się uśmiechnęłam.
- Co ??..ale...wytłumacz mi..
- Nie mam zamiaru, wpisz sobie w google to się dowiesz..- powiedziałam i wyszłam z domu...Aha, i jeszcze jedno..powiedz tej swojej dziuni, żeby się trzymała z daleka jeżeli chce dożyć dwudziestki..- krzyknęłam na odchodnym.
Postanowiłam zadzwonić do dziewczyn..zrobić im niespodziankę, tylko skąd ja wezmę telefon ??..pomyślałam i spojrzałam na witrynę sklepową na której widniał śliczny iphone...A co mi tam, wezmę sobie..Weszłam do sklepu...złapałam za telefon..kartę i takie potrzebne rzeczy..wyszłam ze sklepu..Nie było problemu z ochroną..właściwie, to ja byłam problemem.
- Hallo ?
- Cześć Ola...- powiedziałam i uśmiechnęłam się do słuchawki..
- Beata ?!?!..- odpowiedziała z przerażeniem w głosie.
- Tak, wszystko w porządku ??...możemy się spotkać w chocolate city za godzinę ?
- Jasne,  ale..jak ty to...ty żyjesz...ale ??..
- Wyjaśnię Ci wszystko za godzinę..pa..
- Pa.
Na pewno, to musi być..dziwne, w końcu powinnam nie żyć, ale jakoś tak wyszło.. A co ja się będę martwiła..Poszłam do sklepu i kupiłam sobie jakieś ciuchy, w końcu mam tylko...to..coś..Weszłam do pierwszego lepszego sklepu i od razu znalazłam coś dla siebie.
[Obrazek: 49633800.jpg]
Poszłam na umówione spotkanie, weszłam do lokalu i ujrzałam szczęśliwą mamusię..
- Hej, Ola..a ten młodzieniec ?
- To Larry..ale jak to się stało, że ty żyjesz ?
- A wiesz, tak jakoś wyszło...Zamawiasz coś ??..- powiedziałam po czym podałam jej menu.
- Ja..em, tak..poproszę waniliowego shake'a z bitą śmietaną..- powiedziała i spojrzała na kelnerkę.- A ty ?
- Ja ?...nie dziękuję...jestem na takiej specjalnej diecie..- powiedziałam i się uśmiechnęłam ukazują białe i idealnie proste ząbki.
- Dobrze, więc dziękuję to wszystko..- powiedziała Ola i odłożyła menu.
- Jakaś taka spokojna jesteś, nie boisz się mnie czy coś w tym stylu ??..
- Przyznam, że dziwnie się czuję, jestem w szoku, jak ty to zrobiłaś...- przecież byliśmy na twoim pogrzebie, nie mogliśmy się pozbierać przez dłuuugi czas.
- Wiesz, jestem..hybrydą..sama jestem zaszokowana, ale dzięki temu żyję, nieprawdaż ?
- Tak...ale ty się żywisz ludźmi...jak możesz z tym żyć ??..przecież to..straszne !
- Ja wiem, ale próbuję się powstrzymać, nie wychodzi mi to...jak na razie..ale obiecaj, że nikomu nie powiesz.
- Obiecuję, ale..ja się boję...że..
- Spokojnie nic Ci..nic wam nie zrobię..daj mi szansę..- powiedziałam i spojrzałam na nią unosząc jedną brew.
- Dobrze..ufałam Ci, ufam i ufać będę, ale za każdym razem, jak coś pójdzie nie tak..to, będziesz traciła na zaufaniu..
- Mogę się zatrzymać u ciebie i Louisa ? ...na razie nie mam gdzie mieszkać..
- Jasne, ale co z Harrym ?
- Nie wiem, i nie chcę wiedzieć, dobrze wie co zrobił i nie zasługuje na wybaczenie, a jak będzie..to zobaczymy.
- Ale wiesz, że muszę powiedzieć o tobie..wiesz o co chodzi...Lou ?..on musi wiedzieć.
- Jeżeli musisz, ale zrób to delikatnie..dobrze ?
- Jasne, dobra chodź, zbieramy się..mały jest zmęczony.
- Dobrze.
Przez drogę powrotną do domu rozmawiałyśmy o tym kim, a raczej czym jestem..trudno będzie mi się z tym pogodzić, ale muszę..spróbuję żyć normalnie, ale wątpię, że mi się to uda..w końcu nie jestem już człowiekiem. Weszliśmy do domu a Lou wyglądał jak by miał zaraz dostać zawału..
- Hej, Lou..- powiedziałam i skierowałam się w stronę schodów prowadzących na górę..
- Hej..ale jak to ??..co ?..o co chodzi ? . To jakiś reality show ?
- Nieee..wszystko Ci wyjaśnię, chodź Lou..-powiedziała Ola i złapała Louisa za rękę kierując się w stronę kuchni.
Weszłam do pokoju gościnnego i walnęłam się na łóżko, niem się obejrzałam zasnęłam jak zabita..a w sumie to jestem nieżywa..a dobra..nie ważne.
Wstałam około 23, zeszłam na dół..przy stole siedział Louis, był wpatrzony we mnie jak w obrazek, nie wiedział co ma powiedzieć..
- Domyślam się, że już wiesz Lou..- powiedziałam i usiadłam obok niego.
- Tak wiem, i nie jestem pewien..czy powinniśmy się dalej przyjaźnić.
- Lou ! jak możesz tak mówić ??..przecież jestem tą samą Bet, którą znałeś..nie zmieniłam się w ogóle. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Zmieniłaś i to bardzo..boję się o swoją rodzinę, rozumiesz ??..
- Rozumiem, i lepiej będzie, jak sobie już pójdę..- powiedziałam i wyszłam z domu.
Po drodze spotkałam Katherine..kiedy ją zobaczyłam, to zrobiłam się głodna..ale nie !..Beata, opanuj się..
Nie mogę..dzięki temu, że było już późno nikogo w około nie było..nie mogłam się powstrzymać..Zaszłam ją od tyłu i wbiłam białe kły w jej gładką szyję...nie mogłam się powstrzymać..piłam i piłam, zachowywałam się jak jakieś żądne krwi zwierze.
- Beata ??..- usłyszałam za sobą.
Wyjęłam już brudne od krwi kły z szyi Katherine i spojrzałam na daną osobę. To był Louis.
- Lou, ja nie..- wstałam i zaczęłam do niego podchodzić, powoli by go nie wystraszyć. Wytarłam usta, które ociekały krwią.
- Nie zbliżaj się do mnie !..- powiedział Louis i pobiegł w przeciwną stronę..
Co ja zrobiłam ?...pomyślałam i uklękłam przed wyssanym z krwi ciałem Katherine. Musiałam gdzieś ukryć jej ciało...postanowiłam, zakopać ją w lesie..Zachowałam się strasznie.

Więc jest nowy, zwrot akcji, niespodziewany zwrot akcji..mam nadzieję, że się podoba. Pozdro. Styleslovest : **