sobota, 1 grudnia 2012

No więc chodzi o to, że mój blog został nominowany do LIEBSTER AWARDS, a tutaj macie o co chodzi :3



"Nominacja jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrą robotę". Po odebraniu nagrody trzeba odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała, następnie ty nominujesz 11 osób(informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował"


Pytania i odpowiedzi:
1. Ulubiony kolor?
- Niebieski *.*

2. Koty VS Psy
- Koty :3

3. Jaki masz styl?
- Swój własny :)
4. Twoja ulubiona piosenka?
- "They don't know about us", "Give me love" "Over again"
5. Twój ulubiony kwiat?
- Oleander <3
6. Co sądzisz o ciągłym zmienianiu statusu na Facebooku?- W sumie to nie moja sprawa czy ktoś zmienia czy nie, ale trochę to denerwujące :)
7. Ile masz lat?
- 16 ^^
8. Czy to jest Twój pierwszy blog?
- Tak, jest to mój pierwszy blog. 
9. Lubisz jakieś inne zespoły, prócz One Direction?
- Tak, lubię "Bring me the horizon
10. Jaka jest Twoja ulubiona książka?
- Moją ulubioną książką jest "Geneza".
11. Dokończ zdanie : Za 15 lat będę...
- Hmm, mam nadzieje, że sobą :3

   
     
Oto moje pytania do blogów które nominowałam : (blogi są na dole)
1. Ulubiony chłopak z zespołu?

2. Ulubione piosenki 1D?
3. Drugie imię?
4. Ulubiony sport?
5. Jeśli mogłabyś wybrać pomiędzy spotkaniem się z chłopakami z 1D a wygraniem miliona złotych co by to było?
6. Śpisz z pluszakami? 
7. Ulubiony film? 
8. Czego się najbardziej boisz?
9.Czego nigdy byś nie zrobiła?
10. Co sądzisz o samobójstwie? (z innej beczki pytanie : o )
11. Do której chodzisz klasy?

Nominowane blogi  :
http://opowiadaniepikachuo1d.blogspot.com/
http://cause-we-are-the-same-1d.blogspot.com/
http://dreamsdocometrue1d.blogspot.com/ 
http://wrong1direction.blogspot.com/
(tylko 4 ale są :p)  

środa, 7 listopada 2012

Rozdział trzydziesty drugi.

(w hotelu)
- Ale jak to? Przecież byliście idealną parą - lamentował Louis.
- No najwidoczniej nie byliśmy. Dobra, ja lecę, potem pogadamy.
- Okej to do zobaczenia. - krzyknęli chórem.

Wyszłam z hotelu i pojechałam do Justina. Musze im wszystko wyjaśnić, bo przecież to moi przyjaciele, tak dawno nie rozmawialiśmy, a ta cała sprawa z Harrym mnie przerasta. Kochałam go, nie wiem czy kocham, chyba tak, ale przez to co zrobił, nie wiem czy mogę mu znowu wybaczyć. Ale z drugiej strony, chyba zrobiłam nadzieje Justinowi. Tego wszystkiego jest za dużo. Weszłam do domu.

- Hej Justin, jestem już. Za jakąś godzinkę będą tu moi przyjaciele okej?
- Jasne, nie ma sprawy - uśmiechnął się.
- Tylko uprzedzam, że Niall jest twoim wielkim fanem - zaśmiałam się.
- Haha, okej nie ma sprawy.
- Ale chodzi też o to, że to są najlepsi przyjaciele Harrego, więc będą pytać co pomiędzy nim a mną poszło nie tak, nie chcę, żebyś czuł się dziwnie.
- Ależ nie ma sprawy, ja wszystko rozumiem, damy radę - puścił mi oczko.

Pobiegłam sie przebrać, a mianowicie w to :
Tumblr_md0s8x2db31rp54kqo1_500_large 
- Nono, nieźle wyglądasz - uśmiechnął się Bieber.
- Dziękuję - usłyszałam dzwonek do drzwi - Dobra przyjechali, chodź.
Otworzyłam drzwi, oczywiście pierwszy wbiegł Niall i od razu rzucił się na Justina.
- Niall, zachowuj się - lekko się zaśmiałam.
- Oo no widzę, że mam fana - Justin popatrzył na Nialla i lekko się uśmiechnął.
- Dobra, chodźcie jeść - powędrowałam do kuchni.

- No dobra, opowiadaj co z tym Harrym - powiedział Zayn.
- No nie będę teraz opowiadać o takich rzeczach.
- No jak chcesz, my i  tak wiemy - sykną po cichu Zayn.
- Co masz na myśli? - zapytałam unosząc jedną brew.
- Nic nie mam, wszystko jest okej - uśmiechnął się.

Zjedliśmy w ciszy, po wszystkim, Zayn, Louis, Liam, Niall, Iza, Ola oraz Kinga stanęli w rzędzie i zaczęli.
- Ponieważ nie chcesz się pogodzić z Harrym, musieliśmy coś zrobić, a właściwie to sam Harold chciał. Idź do pokoju na górze i wyjdź na balkon.
W zasadzie nie wiedziałam po co mam to zrobić, bo przecież jest już Ciemno. Poszłam na gorę, wyszłam na balkon i ujrzałam tam Harrego?!

- Ponieważ nie chcesz mnie wysłuchać, mam nadzieję, że ta piosenka w czymś pomoże

Your hand fits in mine like it’s made just for me
But bear this in mind it was meant to be
And I’m joining up the dots with the freckles on your cheeks
And it all makes sense to me.

I know you’ve never loved the crinkles by your eyes when you smile
You’ve never loved your stomach or your thighs
The dimples in your back at the bottom of your spine
But I love them endlessly


I won’t let these little things slip out of my mouth
But if I do
It’s you (Oh it’s you) they add up to
I’m in love with you, and all these little things


You can’t go to bed without a cup of tea
And maybe that’s the reason that you talk in your sleep
And all those conversations are the secrets that I keep
Though it makes no sense to me


I know you’ve never loved the sound of your voice on tape
You never want to know how much you weigh
You still love to squeeze into your jeans
But you’re perfect to me


I won’t let these little things slip out of my mouth
But if it’s true, it’s you
It’s you they add up to
I’m in love with you and all these little things


You’ll never love yourself half as much as I love you
You’ll never treat yourself right darlin'
But I want you to
If I let you know I'm here for you
Maybe you'll love yourself like I love you, oh


And I’ve just let these little things slip out of my mouth
Cause it’s you, oh it’s you, it’s you they add up to
And I’m in love with you and all these little things


I won’t let these little things slip out of my mouth
But if it’s true, it’s you
It’s you they add up to
I’m in love with you and all your little things 

Na końcu się popłakałam, wiedziałam że go kocham, a co najlepsze, że go kochałam. Zawiodłam Justina i niepotrzebnie zrobiłam mu nadzieję. Weszłam do pokoju, ujrzałam tam Justina.
- Biebs, ja..ja przepraszam.
- Nie przepraszaj - przytulił mnie.
- Rozumiem, że go kochasz a on kocha Ciebie, ze względu na to, że bardzo mi na Tobie zależy muszę się pogodzić z tym, że nie jesteś moja.
- Jesteś najlepszym przyjacielem, jakiego można sobie tylko wyobrazić - pocałowałam go.
- Niestety tylko przyjacielem - usiadł na łóżku. Podeszłam do niego i usiadłam.
- Justin, wiesz, że Cię kocham, ale jako przyjaciela bo w tej roli spełniasz się idealnie, ale kocham Harrego, uświadomiłam to sobie, a nawet, że zawsze go kochałam, rozumiesz?
- Oczywiście, wszystko rozumiem - złapał mnie za dłoń i spojrzał mi w oczy/
- Dziękuję Ci za to wszystko, nigdy Ci tego nie zapomnę. - przytuliłam go mocno po czym wyszłam z pokoju. Na dole stał Harry szeroko sie do mnie uśmiechając, podeszłam do niego.
- Harry, ja..ja..
- Nic nie mów, przytulił mnie i pocałował. Kocham Cię, pamiętaj o tym. - wyszeptał mi do ucha.
- Ja Ciebie też, bardzo kocham.
Widziałam, ze na górze stoi Justin i sie lekko uśmiecha. Było mi tak głupio, bo nie chciałam go ranić, przecież jest moim przyjacielem i bardzo mi na nim zależy, a z jednej strony bardzo kochałam Harrego, a co najlepsze zawsze go kochałam, nawet po tej głupiej kłótni. Nauczyłam sie jednej rzeczy, że nie wiadomo jak bardzo zraniłabyś przyjaciela lub przyjaciółkę, to jeśli nim na prawdę jest, wybaczy Ci bez zawahania się.

piątek, 28 września 2012

Kontynuacja rozdziału trzydziestego pierwszego.

Następnego dnia, z samego rana, zrobiłam śniadanie Justinowi i Avalon, ponieważ Pani Smith nie wróciła do domu, miała jakieś spotkanie i zatrzymała się w hotelu.
- Mm, co tak ładnie pachnie? - pytał Justin.
- Naleśniki - uśmiechnęłam się. - Mógłbyś obudzić Avalon?
- Jasne, zaraz wrócimy. - odrzekł i poszedł w stronę jej pokoju.
Wrócili szybciej niż się spodziewałam, położyłam talerz z naleśnikami na stół i wszyscy usiedliśmy.
- No więc, moje przyjaciółki dzisiaj przyjeżdżają, oczywiście z chłopakami. Ale muszę ci coś powiedzieć Justin, wszystkie są z chłopakami z One Direction i nie wiem, czy będą zadowoleni, jak powiem im, że nie jestem z Harrym.
- Ale przecież, to nie jest nigdzie zapisane, że musisz z nim koniecznie być, bo to twój wybór i twoje życie, tak? - zapytał i wziął kawałek do buzi.
- No tak, racja ale jak by nie patrzył to ich przyjaciel, chociaż on i tak już im powiedział, więc nie ma się co martwić - wzięłam łyka soku pomarańczowego.
- A co ze mną? - wtrąciła mała Avalon.
- Ty moja droga, idziesz na noc do swojej koleżanki, Aurelii. - odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Naprawdę? To super! cieszę się bardzo - na jej zarumienionej twarzy pojawił się uśmiech.
- Dobrze, wy skończcie jeść a ja pójdę się przebrać, potem po jakieś zakupy i na koniec tutaj, zrobić obiad.
- Jak chcesz, to ci pomogę, tylko się przebierz, a ja dokończę jeść śniadanie. - powiedział nalewając więcej sosu klonowego.
- Okej, to ja zaraz do was wrócę - zerwałam się z krzesła i pobiegłam na górę.
Ubrałam się w to :

I uczesałam włosy :



Byłam już gotowa, lekki makijaż i zeszłam na dół.
- Wow, ślicznie wyglądasz - powiedział Justin.
- Dziękuję, wiesz trzeba jakoś wyglądać - zaczęłam się śmiać. 
Wyszliśmy z domu razem z Avalon, zaprowadziliśmy ją do Aurelii i sami powędrowaliśmy do sklepu.
- Ty weź koszyk a ja będę wkładała produkty do niego, dobrze? - zapytałam oczekując odpowiedzi.
- Jasne - pocałował mnie delikatnie w policzek.
Przyznam, że byłam trochę zaskoczona, może nie tym, że on daje mi buziaka, czy łapie mnie za rękę. Tylko tym, że ja się daję, bo przecież niedawno zakończyłam jeden związek a tutaj już zaczyna się drugi? Hmm..nie wiem co robić, najlepiej poczekam, aż wszystko się samo ułoży. Podeszłam do stoiska z mięsem, wzięłam kilka paczek i włożyłam do koszyka, to samo zrobiłam przy stoisku z makaronem, sosami, owocami i lodami na deser. 
- U, ale laseczka - usłyszałam od chłopaka stojącego obok i bacznie mi sie przyglądającemu. Nie zareagowałam na to, prostak i tyle, ale ten nie dawał za wygraną. - Hej mała, chcesz się poznać? 
-Nie! Odpierdol się ode mnie! - syknęłam.
- Lubie niegrzeczne - odpowiedział i uśmiechnął się łobuzersko. Justin nie wytrzymał i się do niego odwrócił.
- Koleś, masz jakiś problem?!
- O fuck, Justin Bieber? 
- Tak, we własnej osobie, i chcę żebyś odwalił się od mojej dziewczyny.
( MOJEJ DZIEWCZYNY?!)
- Dobra, przepraszam. - odszedł zgaszony.
_______________________________________________________________________
- Dziękuje Justin, nie musiałeś. - powiedziałam ze spuszczoną głową, było mi głupi.
- Musiałem, a za tą dziewczynę przepraszam, pierwsze co mi wpadło do głowy, żeby ten typ się odczepił.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się kłopotliwie.
Podeszliśmy do kasy i zapłaciliśmy.
- Już jest 13?! Boże, ja mam odebrać ich z lotniska. Weź zakupy i pojedź z nimi do domu, rozpakuj a ja jadę po nic - pa! dałam mu buziaka w policzek i wybiegłam ze sklepu. 
Biegłam jak najszybciej do taksówki ale mi uciekła, złapałam kolejna i jak kazałam panu za kierownicą jechać jak najszybciej.Pobiegłam na lotnisko, patrze, są!
- Heeeej, wszystkim!!! - rzuciłam się na nich. 
- Beata!!! - zaczęliśmy sie przytulać.
- Jak ja was dawno nie widziałam, nic się nie zmieniliście! 
- A Ty wręcz przeciwnie, fajna laska się z Ciebie zrobiła - powiedział Louis a Ola go szturchnęła.
- Aha, czyli wcześniej nie byłam? - zapytałam udając smutną. 
- Oj,wiesz że nie o to mi chodziło - przytulił mnie.
- Aj, no wiem - uśmiechnęłam się. 
Wszyscy super wyglądali, nie mogłam uwierzyć, że tak dawno się nie widzieliśmy.
- Dobrze, to ja was teraz zaprowadzę do hotelu "America" potem o godzinie 15, przybędę po was i pojedziemy do domu Justina na obiad.
- Justina? Justina Biebera? - zapytał z niedowierzaniem Niall.
- Tak, jak wiecie nie jestem już z Harrym i mieszkam u Justina. 
- ŻE  CO?! - krzyknęli.
- No tak, przykro mi, ale sam sobie zasłużył. 

 Więc jest nowy, skorzystałam z okazji, że jestem chora i napisałam go. Nie jest długi ale mam nadzieję, że wam sie podoba. Jak zwykle zapraszam do czytania i komentowania. :D Pozdro ;*

niedziela, 16 września 2012

Rozdział trzydziesty pierwszy.

Weszłam do pokoju a tam stał Bieber z Panią Smith.
- Cześć Justin, witam Pani Smith. Mam nadzieję, że to nie problem, z mieszkaniem tutaj. - mruknęłam.
- Nie skąd, czuj się jak u siebie w domu. - Rzekła Pani Smith i poszła do pokoju gościnnego. - Tutaj będziesz spała, tutaj możesz zostawić swoje rzeczy. - pokazała skinieniem głowy na wielką szafę wbudowaną w ścianę.
- Dziękuję, nie wiem jak Pani dziękować. - uśmiechnęłam się.
- Podziękuj Justinowi, to on mnie namówił na to. - Puściła mi oczko i wyszła z pokoju.
Wyszłam z pokoju i podeszłam do Biebsa, uśmiechnęłam się do niego.
- Justin, nawet nie wiesz, jaka jestem ci wdzięczna, to na prawdę cudowne z twojej strony, że namówiłeś mamę, że w ogóle chciałeś mnie przyjąć.
- Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele sobie pomagają. Wiesz, że cie kocham.
- Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego można sobie wyobrazić. - przytuliłam go.
Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Wiedziałam, że mogę mu powiedzieć o wszystkim.
- Spotkałaś się z Harrym zanim dotarłaś tutaj?
- Tak, ja spotkałam go, kiedy wychodziłam z domu.
- I coś mówił?
- Chciał mnie zatrzymać, mówił mi, że mnie kocha i w ogóle.
- To dlaczego nie zostałaś?
- No ja mam tego dość, rozumiesz? Najpierw naskakuje na mnie, robi mi wyrzuty, nie chce słuchać a potem jak Filip z konopi wyskakuje z miłością. Nie uważasz, że coś jest nie tak jak powinno być?
- Ale ja przecież nic nie mówię, Harry przesadza i to solidnie, skoro nie umie docenić miłości takiej cudownej dziewczyny to nie zasługuje na żadną.
- Dziękuję, ale to też po części moja wina nie?
- Czemu tak uważasz?
- No bo z tym pocałunkiem wtedy, mogłam się odsunąć.
- Ale przecież to było z zaskoczenia, i to ja ciebie całowałem a nie ty mnie.
- Hmm, no w sumie racja. Ale według niego to moja wina.
- Może on po prostu chce odpędzić od siebie winę.
- Dobra, dość o Tym, co dzisiaj robimy?
- Możemy iść na lody, co ty na to?
- Chętnie, przynajmniej na chwilę się oderwę.
Wyszliśmy z domu i szliśmy w stronę lodziarni "Charlie", kiedy zobaczyłam Harrego z jakąś dziewczyną.
- Znasz ją? - zapytałam patrząc na biebsa.
- Tak, to jest Victoria, chodzi na zajęcia taneczne, widziałem ją kilka razy, a co? - zapytał lekko się uśmiechając.
- Nie, po prostu się zastanawiałam, oh never mind, chodźmy dalej.
Kątem oka widziałam, jak Harry patrzy się w naszą stronę i idzie dokładnie w tym samym kierunku co ja i Justin. Jeśli myśli, że po przez zazdrość zdobędzie moje serce, to grubo się myli, bo ja nie z tych. Niby w środku czuję takie uczucie, którego nie umiem opisać, ale mam nadzieję, że to nie zazdrość.
- Słuchaj, dawno nie widziałam się z dziewczynami, powinieneś je poznać - złapałam go za dłoń. Bieber popatrzył na nasze stykające się dłonie i uśmiechnął, złapał moją rękę mocniej.
- Skoro tak uważasz, to czemu nie. Chętnie - dał mi buziaka w policzek.
Czy to nie za szybko? Dopiero co zaczęłam otrząsać się po stracie Harrego a tutaj znowu Justin. Ale nie, stop! skoro Harry może bawić się moimi uczuciami to ja zrobię to samo, chyba że uczucie będzie prawdziwe, chociaż zaczynam czuć, że go kocham. Dobra, muszę zadzwonić najpierw do Izy.
_______________________________________
- Hej, co u Ciebie?
- Beata?!
- Tak, mam dla Ciebie propozycję. Mogły byśmy sie spotkać, wszystkie razem.
- Myślę, że to wspaniały pomysł, kiedy i gdzie?
- Możecie przyjechać do Londynu, oczywiście bilety ja opłacę i pobyt też.
- Mówisz serio? - powiedziała tak promiennie, że jej szczęście docierało do mnie zza słuchawki.
- Jasne, zadzwoń do reszty i widzimy sie jutro. Zabukuję bilety na 12.30 okej?
- Oczywiście, to bardzo miło z twojej strony.
- Muszę jakoś się wam odwdzięczyć. 
__________________________________________________________
 
Byłam taka zadowolona z tego, że w końcu się z nimi zobaczę. Chciałam jak najszybciej podzielić się z Justinem dobrą nowiną.
- Już jutro je poznasz!
-  Cieszę się bardzo, na pewno są tak fajne jak Ty.

- Nawet fajniejsze - na mojej twarzy pojawił się przenikliwy uśmiech.
- Wątpię, Ty jesteś wyjątkowa, nikt Tobie nie dorówna. - poczochrał moje włosy.
- Dziękuję Justin.
- Za co?
- Za to, że jesteś. Za to, że mogę u Ciebie mieszkać - spojrzałam prosto w jego oczy.

- Nie ma za co, od tego są przyjaciele. 
Podeszliśmy do lodziarni i kiedy miałam zabierać loda, ta cała Victoria popchnęła mnie i cała się ubrudziłam.
- Ty głupia zdziro!
- Ups, przepraszam - na jej twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.

Nie wytrzymałam i chwyciłam czekoladowego loda biebsa. Cały wylądował na jej głowie.
- Oj, ja też przepraszam - rzuciłam i odeszłam razem z Justinem w stronę placu zabaw.
- Ale ty jesteś zła - biebs się uśmiechnął. 
- Należało się suce - zaczęłam się śmiać.

 To nie było w moim stylu, ale wiedziałam, że ona zrobiła to specjalnie, albo pod namową Harrego, ale nie spodziewałam się, że on może być do tego zdolny. Ufałam mu kiedyś, uważałam, że mogę powiedzieć mu wszystko, ale najwidoczniej się myliłam. Chyba muszę z nim poważnie porozmawiać. Dobra, koniec o tym, muszę zabukować bilety i zarezerwować pokoje, dziewczyny przyjadą oczywiście z chłopakami. Mam swoje oszczędności, ale nie tak duże by starczyło na własne mieszkanie. Znajdę pracę i się odkuję. Wynagrodzę to wszystko Justinowi. 

Tak wiem, bardzo, bardzo krótki ale wypadało coś wstawić. Jest trochę nudny ale się starałam :3 Przepraszam, że tak późno ale jest masakra w szkole. Pozdro ;*
Ps. Potem będzie kontynuacja tego ^^

 

poniedziałek, 3 września 2012

Elo wszystkim.

No chwalić się, jak tam wam rozpoczęcie minęło i czy macie fajny plan, ja mam ogólnie taki głupi, że szkoda gadać i do tego dołożyli mi jakiś idiotów do klasy (nie obrażając idiotów xD). No jedynym plusem jest to, że w Poniedziałek mam na dziesiątą. Już nie mogę się doczekać kiedy zleci te 298 dni i będą wakacje!
                                                                                                                Pozdro, Midday :3

sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział trzydziesty.

- Ale właściwie to nic się nie stało - powiedział Bieber.
- Ty jesteś jakiś niespełna rozumu, właśnie się stało! Skoro to do ciebie nie dociera, to jesteś idiotą.
- Dobra, wiesz co? Jeśli to tak bardzo ci przeszkadza, to dobra pogadam z nim, ale nic nie poradzę, że tak bardzo mi na tobie zależy!
- Biebs, doceniam to, że byłeś ze mną szczery, ale wiesz, że ja kocham Harrego i możemy się tylko przyjaźnić, gdyby coś było pomiędzy nim a mną nie tak i by wyszła na prawdę ostra kłótnia, wtedy mogła bym się z tobą umówić, ale nie teraz..- położyłam mu dłoń na ramieniu.
- Serio mówisz?
- Tak całkiem serio, i mam nadzieję, że zrozumiesz i dasz na ten czas mi spokój.
- Jasne, trzeba było tak od razu, ale wiesz, że widząc was będę zazdrosny? - spojrzał mi w oczy.
- Domyślam się, ale mieć takiego przyjaciela jak ty to skarb, pamiętaj o tym.
- Dobrze, i skoro to przeze mnie pogadam z Harrym i wszystko mu wytłumaczę dobrze?
- Jasne, dziękuję - przytuliłam go.

 Byłam szczęśliwa, że wszystko się wyjaśniło, ale jednak z Harrym byłam dalej pokłócona, coraz bardziej wydawało mi się, że to jednak moja wina, bo tak czy siak nie zareagowałam na czyn Biebera. Ale jeśli po  czymś takim on ze mną zrywa to nie jest wart. Zaczynam myśleć o Justinie jak o kimś więcej, może to on jest mi pisany? Tysiące myśli pałętały mi się po głowie i nie wiedziałam co mam już myśleć, może po prostu przez ten pocałunek doszłam do tego, że Biebs to ten jedyny? Z drugiej strony, z Harrym było cudownie i bardzo mi go brakuje, przeszliśmy tyle i miała bym się poddać? Ale jeśli ja mam walczyć o niego z całych swoich sił a on będzie mnie olewał, to wolę dać sobie spokój. Zadzwoniłam do niego i umówiliśmy się w parku.
- Po co się chciałaś spotkać?
- Żeby porozmawiać.
- Dobra, to akurat się domyśliłem a dalej? - mówił obrażonym głosem.
- Wiesz co?! Przestań mnie tak traktować! To nie moja wina do jasnej cholery! Wiesz, nie mam ochoty do ciebie wracać, bo jesteś egoistą i właśnie wszystko zaprzepaściłeś!
- Ale co ty mówisz?
- To co słyszysz! Nie chcę do ciebie wrócić, może oczekiwałeś, że na kolanach przypełznę? NIE! to koniec, na zawsze.
- Myślałem, że chcesz do mnie wrócić.
- To źle myślałeś, nie wierzę, że kochałam takiego człowieka.
- Co ty wygadujesz? Przecież to tylko kłotnia.
- Nie, nie chodzi tylko o kłótnię. Chodzi o to, że mi nie wierzyłeś, że nie chciałeś mnie wysłuchać, że spartoliłeś coś, co budowaliśmy przez te wszystkie lata, a o Celinie mam wspominać? Chyba nie muszę. Harry ja nie mogę tak żyć, przepraszam. - spojrzałam w prawo i ujrzałam Biebera, stał jak wryty i nie wiedział co powiedzieć. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam w stronę fontanny. Skoro Bieber słyszał to wszystko, pewnie zacznie znowu się starać o moje serce, chociaż ja sama nie wiem, czy już dawno go nie dostał, chyba go kocham od początku, pomimo, że zachowywał się jak palant ma w sobie to coś, ale nie mogę od razu po zerwaniu z Harrym lecieć do niego. Usiadłam na ławce i włożyłam słuchawki w uszy, leciała piosenka Biebera - "As long as you love me." uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam w lewo i ujrzałam wędrującego w moją stronę biebsa.
- Hey, wszystko dobrze?
-  A wygląda jak by było?
- Jeśli chcesz to zostawię Cię teraz samą.
- Nie, przepraszam. Chciała bym żebyś mnie przytulił, tak po prostu. - Spojrzał na mnie współczującym wzrokiem i mnie przytulił nic więcej nie mówiąc.
Po jakiś dziesięciu minutach zaczęłam rozmowę.
-  Słyszałeś wszystko co mówiłam?
- Szczerze, to tak. Stałem tam od czasu kiedy zaczęliście rozmowę. Wiem, nie powinienem był bo to nie moja sprawa, ale byłem ciekawy co mu powiesz.
- Zadowolony jesteś?
- Z czego? - zapytał niepewnie.
- Z tego, że zakończyłam ten zwiazek.
- Wiesz, szkoda mi ciebie, bo wiem że teraz cierpisz, ale to lepiej dla mnie tak? Chodzi o ciebie bo chcę żebyś była szczęśliwa.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za te słowa, za to, że dodałeś mi odwagi by to zakończyć.
- Nie masz za co dziękować, pamiętaj że masz mnie i że pomogę ci ze wszystkim. 
- Jasne, muszę się wyprowadzić a nie mam gdzie mieszkać. Czy mogła bym zamieszkać u ciebie jakiś czas? - No jasne że tak, idź zabierz swoje rzeczy i przyjedź, wiesz gdzie mieszkam.
- Tak wiem, dziękuję ci - przytuliłam go.

Wróciłam do domu, Harrego nie było więc mogłam na spokojnie się spakować. Było mi strasznie ciężko, bo ja go nadal kocham, ale nie mogę być z takim człowiekiem, który patrzy tylko na błędy innych i sam nie pamięta swoich. Może kiedyś, będziemy przyjaciółmi ale to też nie wiem, zawsze się tak mówi kiedy się rozstaje, bujda jakaś. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i kiedy wychodziłam natknęłam sie na Harrego.
- Co ty robisz?
- Nie widać? Wyprowadzam się.
- Nie pozwolę ci.
- Niby dlaczego?
- Bo ja cię kocham, to był błąd przyznaję, ale nie cofnę tego co było.
- Twoje słowa zdają się na nic, wszystko zniszczyłeś, rozumiesz?
- Tak rozumiem, ale chcę wszystko naprawić.
- Nie naprawisz, i proszę daj mi przejść.
- Nie, nie puszczę cię.
- Odsuń się, nie naprawisz już tego! Do jasnej cholery daj mi przejść - krzyczałam ze łzami w oczach.
- Skoro tak, to proszę - odsunął się.
- Dziękuję - syknęłam i odeszłam.
W głębi duszy czułam coś jeszcze do tego człowieka, ale coś mi mówiło, żebym nie wracała do tego, bo będę żałować, ale chciałam dać mu jeszcze jedną szansę. Może po prostu on nie jest gotowy na tak poważny związek, może dla niego to wszystko to o wiele za dużo? Może gdybym się nie pojawiła z powrotem w jego życiu, wszystko było by inaczej? Nie wiem, na żadne z tych pytań nie znam odpowiedzi a chciała bym poznać. Wzięłam taksówkę i pojechałam do biebsa, mam nadzieję, że Pani Smith nie ma nic przeciwko, a Avalon się ucieszy. Wysiadłam z taksówki i od razu podbiegł do mnie Justin, wziął walizki i poszedł do domu. W ciąż miałam wątpliwości czy ja chcę to zrobić, czy chcę z nim zamieszkać, nawet na kilka dni, ale zawsze to o kilka dni dłużej z Bieberem. Z moich wywodów wyrwał mnie głos Avalon.
- Beata jesteś!! Nawet nie wiesz jak się cieszę. - krzyczała i podskakiwała Av.
- Ja też się cieszę - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Justin też się cieszy, mówił mi. - Avalon spojrzała na mnie podejrzliwie. 
- O, no widzisz ja też się cieszę na pewno będzie fajnie. 


Na początku bardzo przepraszam, że tak późno, po prostu nie miałam czasu, ale mam nadzieje, że ten się wam spodoba, nie jest jakiś Bóg wie jaki szczęśliwy, ale jest. Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdro Midday.


Tumblr_m8v0fuxwea1rqleilo1_500_large


środa, 1 sierpnia 2012

Rozdział dwudziesty dziewiąty.

Zabawa była przednia, nigdy nie bawiłam się tak dobrze i pomimo, że z Biebera taki podrywacz to chyba na tę noc dał sobie spokój. Zeszło nam chyba do czwartej i przed wyjściem chciałam jeszcze zajść do toalety i poszłam. Usłyszałam, że drzwi od damskiej toalety sie otwierają i pomyślałam, że penie jakaś kobieta chce skorzystać z toalety. Wyszłam z kabiny i ujrzałam Biebsa.
- Bieber, toalety ci się pomyliły?
- Nie, chciałem ci coś powiedzieć.
- No to słucham...To było trochę dziwne, bo nie był w cale pijany co bardzo mnie zdziwiło. Myślałam, że chce ze mną pogadać, ale on tylko podszedł do mnie, objął mnie w pasie..
- Justin, co ty robisz?
- Przepraszam, ale muszę to zrobić.
Pocałował mnie, jego ciepłe wargi zetknęły się z moimi. Poczułam, jak serce Harrego łamie się na pół. Odepchnęłam go i wybiegłam z restauracji.
- Hej, Beata gdzie lecisz?..-pytał Pique.
- Muszę wyjść, źle się czuję. Dziękuję za zabawę..przekaż Inieście, że było super...-krzyknęłam i wyszłam.
Usiadłam na murku i i zaczęłam płakać. Nie dbałam o makijaż, czy to jak w tej chwili wyglądam, po prostu musiałam się wypłakać. Za chwilę wstałam i poszłam przed siebie. Mijałam różne sklepy i domki, widać było, że to jakaś lepsza dzielnica. Byłam na siebie strasznie zła, że podczas pocałunku nie odepchnęłam go tylko po nim. Jakby coś mnie zatrzymywało, to było takie fajne..uśmiechnęłam się do siebie. Nie mogę zrobić tego Harremu, kocham go i to bardzo, ale co ja mam zrobić? Muszę mu powiedzieć, chyba tak powinnam postąpić, skoro go kocham. Doszłam do domu i otworzyłam drzwi, Harry nie spał.
- No na resz...coś się stało?..-zapytał gdy zobaczył mnie zapłakaną.

- No bo..
- Czy chodzi o Biebera?
- Tak, bo on.
- Co?!
- Mnie pocałował..
- Że co proszę?!
- Pocałował mnie!
- Usłyszałem za pierwszym razem, ale nie mogę pojąć, że do tego w ogóle doszło!
- To było z zaskoczenia, ja nie chciałam.
- Żartujesz?!
- Harry, ja cię kocham proszę nie rób mi tego!
- Odpowiedz mi na jedno pytanie...czy podobało ci się to?
- Szczerze..przez chwilę poczułam, takie ciepło w brzuchu.
- Wiesz, jak mogłaś? Ja cię tak bardzo kocham, a ty mnie zdradzasz z jakimś tam.
- Ale, ja ciebie kocham.
- Nie, koniec. Mam tego dość...koniec z nami.
- Co?!
- To co słyszałaś, koniec z nami.
- Dlatego, że Bieber mnie pocałował?..ja tego nie chciałam!
- Ale jednak ci się podobało! I nie odepchnęłaś go zanim cię pocałował!
- Ale to było takie zaskoczenie, ja nie wiedziałam, że chce to zrobić.
- Twoje tłuamczenie na nic.
- Wiesz, Harry. Myślałam, że jesteś inny! Myślałam, że mnie kochasz a ty jesteś tylko zwykłym dupkiem! Nienawidzę cię!..-krzyczałam ze łzami w oczach.
- Przestań! Wiesz, że cię kocham, ale za to co zrobiłaś...
- Ja nic kurwa nie zrobiłam! Mam dość...nara.-krzyknęłam i wybiegłam z domu. Nie miałam gdzie się podziać..zadzwoniłam do Izy i ona zgodziła wziąć mnie do siebie.

Godzina 12.45

- Co się stało?
- Pokłóciłam się z Harrym, tak bardzo, że ze mną zerwał. Potem doszły gorsze słowa i nie wiem co dalej.
- Ale przecież wy jesteście taką idealną parą.
- Byliśmy i nie wiem czy taką idealną.
- Przestań, dobrze wiesz, że byliście i będziecie, jesteście dla siebie stworzeni ale tak w ogóle to o co poszło?
- Bo byłam na ślubie z Bieberem, no i on mnie pocałował.
- Emm...to trochę ciężka sprawa. Skąd ty znasz Biebera?..-zrobiła wielkie oczy.
- Długa historia, opowiem kiedy indziej. A mogę u was przenocować?
- No jasne, że możesz.
- A Niall gdzie?
- Pojechał coś załatwić, niedługo będzie.
- A widzę, że przytyłaś..- uśmiechnęłam się. Nawyki Nialla ci podpasowały?
- Nie, to ciąża tak na mnie działa.
- Jesteś w ciąży?!..
- No jak widać..
- To cudownie, cieszę się niezmiernie..-przytuliłam ją.

Było mi przykro, bo kochałam go, ale skoro dla niego to było powodem do zerwania to ja nie mam zamiaru dłużej z nim być, tłumaczyłam mu przecież, że to nie moja wina, ale z drugiej strony go rozumiem bo mogłam odepchnąć go zanim mnie pocałowała a ja zrobiłam to dopiero po pocałunku. Byłam ciekawa jak on to robi...tak wiem głupi to brzmi ale nie umiem inaczej tego określić. Byłam zła na Biebsa i chyba powinnam z nim to wszystko wyjaśnić bo od tamtej pory z nim nie rozmawiałam. Gdybym zareagowała w mirę szybko nie było by całej tej sytuacji, ale moje życie było by takie monotonne. Bardzo mi brakuje lokowatego, bo z nim każdy dzień był cudowny, inny bo było zawsze co robić. Zadzwoniłam do Biebera i umówiliśmy się u niego w domu, bo przecież mnóstwo fanek, bla bla bla.
- Wiesz, co zrobiłeś?
- Przecież nie stało się nic takiego..-powiedział wykonując ruch w moim kierunku.
- Nie w cale po prostu Harry ze mną zerwał, strasznie się pokłóciliśmy, zrozum, że ja go kocham.
- Hmm, ale nie odsunęłaś się kiedy cię całowałem.
- No właśnie, ty mnie całowałeś, to było z zaskoczenia.
- Ale przyznaj, że ci się podobało.
- Dobra, troszkę, ale ja nie chcę ciebie, jesteś tylko kumplem, ale to właśnie Harrego kocham.
- I co ja mam zrobić?
- Wyjaśnić mu, że to ty z zaskoczenia, że to nie ja.
- Ale ty mu to mówiłaś, myślisz, że mi uwierzy? Jeszcze w mordę dostanę.
- No i dobrze, przydało by ci się a poza tym możesz spróbować...- powiedziałam zaciskając pięśći.
- Ej, Beata spokojnie chyba nie chcesz mnie uderzyć?
- Mam ochotę, żebyś wiedział.
- No ale przecież do niczego więcej nie doszło..- odpowiedział, tak obojętnie.
- Nie wkurwiaj mnie..-syknęłam 

________________________________________________________________________

No więc jest nowy, baaaardzo krótki, ale jest. Mam nadzieję, że się podoba. Komentujcie człowieki!
Ps, co sądzicie o przystanku woodstock?

  
Uwielbiam tych ludzi, są tacy pozytywni! <3

czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział dwudziesty ósmy. 


Było bardzo późno i nie chciałam wrócić do domu, Harry zadawał by mnóstwo pytań a ja za wszelką cenę chciała bym ich uniknąć. Powinnam wrócić do domu pani Smith, bo muszę być z Avalon dopóki ona nie wróci, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Pobiegłam do parku i usiadłam na pierwszej lepszej ławce, włożyłam słuchawki w uszy i zaczęłam słuchać dubstep'u, wiem, że to nie muzyka relaksacyjna, ale dodaje mi siły. Siedziałam tam dobrą godzinę i w końcu postanowiłam wrócić do Justina. Weszłam do domu i zastałam Justina siedzącego na kanapie i oglądającego TV.

- Przepraszam, Justin. Nie chciałam. - burknęłam a on momentalnie odwrócił się w moją stronę.
- Zdziwiłem się, bo wszystkie dziewczyny mnie pragną a poza tym, to bolało.
- Ja wiem, nie chciałam, po prostu to był takie odruch, a musisz się przyzwyczaić, że nie wszystkie dziewczyny są w tobie zakochane, jesteś tylko człowiekiem...- usiadłam obok niego.
- Ja jestem Justin Bieber!
- Nie przesadzaj, bo zniechęcasz mnie do siebie.- syknęłam.

- Dobrze, przepraszam. A właściwie to dla czego uciekłaś?- zapytał i uniósł jedna brew.
- A ty byś nie uciekł jak byś mnie drasną nożem?..Tylko to mi wpadło do głowy, bo przecież nie powiem mu, że musiałam uciec, bo miałam ochotę spróbować jak smakuje.
- No pewnie tak. Dobra, zakończmy temat i zapomnijmy o tym, zgoda?..-rozchylił ręce do uścisku.
- Jasne, zgoda. - przytuliliśmy się.
- Aha, i żeby było jasne, nie zarywaj do mnie, ja mam Harrego i bardzo go kocham. 
- No dobra, ale wiesz, jesteś fajna i ciężko mi będzie...-uśmiechnął się.
- Bieber, ty sobie grabisz no..
- Mam do ciebie pytanie. Mój dobry znajomy niedługo się żeni i nie mam partnerki. Może chciała byś pójść ze mną? 
- Ja i ty?
- No tak, czy coś jest nie po twojej myśli?
- No wiesz, jak ty to uważasz jesteś JUSTIN BIEBER! a ja tylko Beata, więc jest różnica.
- A co ty się martwisz, na pewno będzie super.
- Ale w co ja mam się ubrać?
- To co uważasz. Więc się zgadzasz?
- No tak, niech Ci będzie. Ale kiedy to jest?
- Jutro więc nie masz za dużo czasu. Wróć do domu i wyśpij się, przez ten czas który Ci został a potem przyjadę po ciebie około 15, tylko przygotuj Harrego jasne?
- Huh, bardzo dużo czasu mi dałeś, a poza tym to jak zwykle Harry się zgodzi. Obiecuję, że pójdę.
 ________________________________________________________________
Sobota, godzina 08.00

- Nie!..-krzyknął Harry.
- Dlaczego?!
- Bo to Bieber, nie zgadzam się na to!
- Harry, przestań zachowujesz się jak małe dziecko. Przecież nic nie zaszło między nami, ani nie zajdzie. Mówiłam Ci o tym tyle razy. A poza tym to co ja co ci się tłumaczę. I tak pójdę, już mu obiecałam.
- I tak cię nigdzie nie puszczę. - odkrzyknął.
- Jeżeli mnie nie puścisz, to się na ciebie obrażę.
- Jasne, ja znam te twoje obrażanie.
- Jesteś tego pewien?
- Tak, nie dasz mi rady powiedział..- podbiegłam do niego i pchnęłam na kanapę. Sama zamknęłam się ze wszystkimi rzeczami w pokoju na klucz. Miałam dość dużo czasu, ale znając mnie i tak zabraknie. 
- Beata! otwórz te drzwi! natychmiast!..- krzyczał i szarpał za klamkę. 
- Nie! jak będzie trzeba to wyjdę oknem!
- Jak chcesz to zrobić!? mamy okno z widokiem na krzaki!

- Dam sobie radę..-odpowiedziałam z tonem jak bym była obrażona.


Poszłam do łazienki, zrobiłam makijaż pod kolor sukienki i zrobiłam loki. Większe kosmyki włosów koło twarzy wzięłam do tyło i spięłam mała białą żabką. Założyłam brzoskwiniowe kolczyki i pomalowałam paznokcie na biało. Założyłam tą sukienkę.


Oraz takie buty.


 
Byłam bardzo zadowolona. Bo przyznam się, że uważałam iż wyglądam cudownie, tak skromność to moje trzecie imię, drugiego nie zdradzę chodź jest bardzo popularne. Siedziałam jeszcze chwilę w pokoju, otworzyłam powoli zamek i wyszłam z pokoju. Na szafce siedział Harry i przyglądał się z uwagą.
- Wyglądasz niesamowicie! 
- Dziękuję a teraz wybacz Justin na mnie czeka.
- "Justin na mnie czeka" bla bla bla..-przedrzeźniał mnie.
- Nie irytuj mnie. Dasz sobie radę?
- No nie nie dam, idź już. Coraz bardziej jestem zazdrosny.
- Oh Harry, nie masz o co. Pa..-powiedziałam i ucałowałam go.


Z limuzyny wysiadł Justin i podszedł do mnie. 
- Wyglądasz cudownie!..-powiedział i mnie przytulił. Widziałam, że temu wszystkiemu przygląda się Harry i ma minę typu - *Jeszcze raz ją dotknij, policzę się z tobą* Szczerze mówiąc, to chciało mi się śmiać, bo nigdy go takiego nie widziałam.
- Dziękuję ..-odpowiedziałam i wsiadłam do samochodu.
- Cieszysz się, że jedziesz ze mną? Jak przyjął to Harry?
- Tak cieszę się, to na pewno będzie świetna zabawa. A Harry jak to Harry, jak zwykle był na nie, bo uważa cię za podrywacza. Ja się z nim zgadzam, ale przecież między nami nic nie będzie.
- Oj no weź, ja nie jestem podrywaczem. No może trochę, ale jak kobieta mówi nie, to nie. Nie będę jej do niczego zmuszał a to ostatnio to było pod pływem alkoholu i nie panowałem nad tym.
- Ale mi nie o to chodzi, tylko wiesz jaki on jest. Nie raz przekonasz się, jaki potrafi być kiedy jest zazdrosny. Nie co dzień jego dziewczyna wychodzi z Justinem Bieberem na ślub.
- No tak, więc może lepiej, jak byśmy się nie spotykali więcej?
- Nie, dla czego tak mówisz? Przecież mam prawo mieć innych znajomych, nawet jeśli są płci przeciwnej. 
- Masz rację gdybyś była ze mną ja bym to szanował...-uśmiechnął się i objął mnie.
- Biebs, nie denerwuj mnie, już Ci coś mówiłam. 
- Dobra chciałem spróbować i będę próbować...pamiętaj.
- Tak jasne jasne.  A daleko jeszcze?
- Nie już jesteśmy. 

Wysiadł i otworzył mi drzwi. Kiedy wysiadłam z limuzyny ujrzałam cudowny hotel, wielki wieżowiec, o którym nie śniło mi się. Byłam zszokowana. Weszliśmy do środka i oczy wszystkich od razu skierowały się na nas. * Z kim to Justin Bieber przyszedł?* *Przecież nie znamy tej dziewczyny* czułam się głupio, nie lubię za bardzo przebywać w centrum uwagi, a przecież to państwo młodzi powinni być. 
Weszliśmy do sali balowej i usiedliśmy przy stoliku. Była Shakira razem z Pique. Byłam w niebie, mogłam poznać te wszystkie gwiazdy, zawsze marzyłam, żeby poznać chociaż jednego piłkarza z Hiszpanii, a tutaj poznałam wszystkich, bo wszyscy byli zaproszeni. Chyba będę wdzięczna Bieberowi do końca życia. Jak się okazało tym znajomym który bierze ślub jest Iniesta. To jakby spełnienie marzenia, chciałam być tylko na Camp nou a byłam na ślubie jednego z nich. To jest coś, co zapamiętam do końca życia. 
_____________________________________________________________________
Ponieważ byliście niegrzeczni, nie napisałam wszystkiego co chciałam, zatrzymałam akurat w takim momencie. Nie powinnam w ogóle dodawać rozdziału, ale pod namową pewnej osoby i chyba sama wiem jakiej, dałam. Nie chciałam jej zawieść i podziękować za takie wsparcie. Rozdział jest jaki jest, to do was należy opinia więc piszcie co myślicie. Pozdro.

poniedziałek, 16 lipca 2012

OGŁOSZENIE ! 
Zawieszam bloga na jakiś czas beacuse nikt tego nie czyta i nie komentuje... jak stwierdzę, że komuś na tym zależę, to odnowię bloga....Ave.

czwartek, 12 lipca 2012

 Rozdział dwudziesty siódmy.

Nazajutrz Harry obwieścił mi wiadomość, za którą z chęcią bym go zamordowała.

- Co zrobiłeś? – darłam się na niego przygotowując śniadanie. – Zaprosiłeś tu moją matkę? Ale po co? Wyjaśnij mi to, ZARAZ. – spiorunowałam go wzrokiem. Harry skulił się na krześle i spojrzał na mnie robiąc minę niewiniątka.

- No chciałem żebyś z nią pogadała… Wiesz, powiedzenie „hej mamo! Ja żyję!” na pewno jej nie zadowoliło w stu procentach… - na jego twarzy zawitał promienny uśmiech. – Powinnaś jej to wszystko wyjaśnić. – prychnęłam i zajęłam się robieniem jajecznicy. Może i miał rację, ale kompletnie nie miałam ochoty mamie wyjaśniać tych wszystkich zawiłych spraw z moimi hybrydzimi genami…

- Kiedy tu będzie? – zapytałam. Ze złości na to lokowane stworzenie na krześle, prawie że przypaliłam jajka.

- Po południu. – jego głos wydał się dziwnie piskliwy. – Nie zabijaj mnie, proszę. – chłopak podszedł do mnie i przytulił.

- A wiesz że bym chciała? – zdjęłam patelnię z kuchenki i odwróciłam się w jego stronę.

- Ale wiesz czym to grozi? – puścił oczko w moim kierunku.

- Niestety. – westchnęłam. – Tylko jak ja jej to wszystko wyjaśnię?

- Normalnie. Jeśli będziesz owijała w bawełnę, tylko się niepotrzebnie namęczysz… Walnij jej to prosto z mostu, i po sprawie. – mówił nakładając jajecznicę na dwa talerze.

- Taa… Już to sobie wyobrażam, „słuchaj mamo, ale jest jedna sprawa. Wiesz czemu żyję? Ponieważ mam hybrydzie geny! Super, nie?”. Nie widzę w tym nic prostego… - jęknęłam siadając na krześle.

- Ale nie masz innego wyjścia. – ledwo co go zrozumiałam.

- Najpierw zjedz, a potem mów. – upomniałam go grzebiąc w swoim talerzu. Ta jego „wspaniała” informacja kompletnie pozbawiła mnie apetytu. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.

- Taa… Po południu… - mruknęłam wstając. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi i je otworzyłam.

- Hej skarbie. – przywitała mnie mama z promiennym uśmiechem.

- Hej. – uścisnęłyśmy się na powitanie.

- Dzień dobry! – rykną z kuchni Harry, a mama  lekko się zaśmiała.

- Dobry. – odkrzyknęła w jego kierunku. – Harry mówił mi przez telefon, że chcesz mi coś pilnie wyjaśnić. Więc jestem. – ponownie się uśmiechnęła. Bardzo pilnie, pomyślałam.

- No… - usiłowałam zacząć, lecz głos uwiązł mi w gardle. – Może pójdziemy do jakiegoś parku, czy gdzieś… - zapytałam mamy kiedy wchodziłyśmy do salonu.

- Po co córeczko, przecież tu też jest dobrze. – wzięłam głęboki wdech.

- Muszę ci wyjaśnić, dlaczego żyję. – powiedziałam na jednym wydechu. Mama spojrzała na mnie unosząc jedną brew do góry.

- Słucham. I nie ukrywam, że chciałabym wiedzieć, jak to się stało, że mimo tego iż widziałam cię martwą… Mogę z tobą rozmawiać. – głos mamy stał się poważny.

- Cała sprawa tkwi w genach… Hybrydzich genach. – brew mamy powędrowała jeszcze bardziej w górę. – Tak, nie przesłyszałaś się. Genach hybrydy… - w skrócie wyjaśniłam mamie o całej sprawie i o tym, co zrobiła dla mnie Gosia.

- I już nią nie jesteś? – zapytała kiedy skończyłam.

- Nie. Ale mogę być. - mama ściągnęła brwi.

- Zaklęcie  Gosi, będzie trwało tak długo dopóki… Dopóki nikogo nie zabiję. – wymamrotałam. Usłyszałam że siedząca koło mnie mama głośno zaczerpnęła powietrza. – Nie martw się. Nie mam zamiaru tego robić. Umiem się opanować. – jak na razie umiałam. Jeszcze nie naszła mnie ochota aby to zrobić, z wyjątkiem dzisiejszego poranka. Mama posłała w moim kierunku blady uśmiech. Odwzajemniłam go i spojrzałam na zegarek.

- O matko, to już jest 14? – nawet nie zauważyłam jak szybko upłyną mi czas na rozmowie z mamą. Wstałam z kanapy i pognałam do przedpokoju ubrać buty. – Przepraszam mamuś, ale muszę już iść. Avalon czeka.

- Kto? – zapytała mama wchodzą ca mną na korytarz.

- Pracuję jako niania. – tłumaczyłam mamie zakładając buty. – Avalon, to córka pani Smith. Opiekuję się nią. – mama pokiwała głową zamyślona. Najwidoczniej próbowała przyswoić sobie to co przed chwilą jej tłumaczyłam. W końcu te geny z nikąd się nie wzięły, ona albo tato musieli mi je przekazać.

- Muszę już iść, bo zaraz się spóźnię, do ich domu jest kawałek. – otworzyłam drzwi i spojrzałam w kierunku wciąż zamyślonej mamy.

- Dobrze, dobrze. Ja tu zostanę. O której wrócisz?

- Em… Około 20? Zależy o której wróci pani Smith. – mama ponownie pokiwała głową. – Pa. – mruknęłam i wyszłam. Po głowie ciągle chodziła mi ta rozmowa. To musiał być dla mamy szok, tak samo jak dla mnie kiedy obudziłam się dwa metry pod ziemią przysypana piachem… Wyszłam na dwór. Chłodny podmuch wiatru owiał moja twarz. Szybkim krokiem udałam się w kierunku domu pani Smith. Nie miałam ochoty wzywać taksówki, musiałam ochłonąć po całej rozmowie z mamą. Gdybym szybciej dostała się na miejsce nie miałabym na to aż tak wiele czasu. Doś długa droga jednak minęła mi zbyt szybko. Spojrzałam na zegarek, była 14:30, idealnie. Zapukałam do drzwi. Momentalnie otworzyła je pani Smith.

- Dzień dobry. – powiedziała i wpuściła mnie do domu.

- Dobry. – odpowiedziałam kobiecie która udała się do salonu. Na jednej z kanap siedziała mała Avalon. Kiedy dziewczynka tylko nie zobaczyła, przybiegła do mnie i przytuliła się do moich nóg.

- Beata! – zapiszczała radośnie. – Fajnie że już jesteś. – uśmiechnęłam się do dziewczynki i pogłaskałam ją po głowie.

- Ja też się cieszę.

- Beato. – zaczęła pani Smith. – Z Avalon posiedzisz tak do 23. Pieniądze na jedzenie masz na blacie w kuchni. Życzę wam miłego dnia. – dodała kierując się już w stronę wyjścia. Mała odprowadziła ją smutnym wzrokiem. Zauważyłam że po policzku spłynęła jej maleńka, kryształowa łezka. Dziewczyna czym prędzej starła ją wierzchem dłoni. Nagle ogarnęło mnie wielkie współczucie dla tej małej istotki. Te biedne maleństwo pewnie czuło się nieswojo w domu bez swojej mamy… Kucnęłam przed smutną twarzą dziewczynki.

- Uśmiechnij się. Razem będziemy się świetnie bawić. – na twarzy Avalon pojawiło się coś na kształt uśmiechu. Jak na małe dziecko, była dość dojrzała. Wzięłam małą za rękę i poprowadziłam do jej sypialni.

- To w co chcesz się bawić? – zapytałam przeglądając obszerną półkę z gigantyczną ilością zabawek.

- Nie chcę się bawić. – burknęła. – Opowiesz mi coś? – z ciepłym uśmiechem obróciłam się w jej stronę.

- Oczywiście. Opowieść o księżniczce Avalon. Może być? – na twarzy dziecka pojawił się promienny uśmiech.

- Tak! – zapiszczała radośnie i usadowiła się na łóżku. Usiadłam koło niej, i zaczęłam swoją opowieść.

- Dawno, dawno temu, w magicznej krainie żyła księżniczka Avalon. Ale nie była to zwykła księżniczka. Była magicznym elfem. – Avalon przybliżyła się do mnie. Kiedy spojrzałam w jej kierunku, ujrzałam tylko wielkie wpatrzone we mnie z zaciekawieniem oczy. – Pewnego dnia…



  Moja opowieść ciągnęła się i ciągnęła, aż mała zasnęła z głową na moich kolanach. Najdelikatniej jak potrafiłam, położyłam jej głowę na poduszkę, a ciało przykryłam kocem. Na paluszkach wyszłam z pokoju i zgasiłam światło. Powoli dochodziła 18. Szybkim krokiem udałam się w kierunku kuchni, ponieważ od opowiadania przeraźliwie zaschło mi w gardle. Było to uczucie bardzo zbliżone do głodu hybrydy. Skrzywiłam się lekko na wspomnienie, jak w tamtym okresie mojego życia, gardło potrafiło mnie koszmarnie piec. Kiedy doszłam do kuchni, do szklanki nalałam wody i usiadłam na blacie. Ogarniała mnie taka cisza, że nawet moje oddechy wydawały się nieść echem po domu. Myślami ponownie wróciłam do porannej rozmowy. Czy mama już się z tym oswoiła? Spojrzałam na telefon. Nic. Żadnej wiadomości, ani nieodebranego połączenia. Wsunęłam telefon do kieszeni i upiłam kolejny łyk wody. Ciszę wokół mnie, rozdarło otwieranie zamka od drzwi. Zeszłam z blatu i szurając nogami weszłam do holu. Przede mną stał nie kto inny jak Justin. Na jego widok skrzywiłam się znacznie, i powrotem wróciłam do kuchni. Chłopak z głośnymi krokami udał się za mną.

- Hej. – powiedział, a raczej wychrypiał. Usłyszałam za sobą jak łapie za butelkę wody. W niecałą minutę zdążył ją opróżnić. Nagle poczułam woń alkoholu. No jasne. Był pijany. Niechętnie odwróciłam się w jego stronę.

- Nie budź Avalon. Lepiej żeby nie widziała brata w takim stanie. – burknąłem w jego kierunku.

- No. – Bieber opróżniał już kolejną butelkę wody. Zniesmaczona patrzyłam na niego jeszcze kilka chwil, aż zaburczało mi w brzuchu. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam składniki potrzebne mi do zrobienia kolacji. Kiedy dość ostrym nożem kroiłam pomidora, poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Odwróciłam się, z nożem w ręce.

- Co ty wyprawiasz? – zapytałam opryskliwie chłopaka. Spojrzał na mnie podpitym wzrokiem. Nie zdjął jednak rąk z mojej talii. Na jego twarzy pojawił się krzywy uśmieszek.

- A co? Nie podoba ci się? – jego dłonie powędrowały wyżej. Nie myśląc co robię, przyłożyłam dłonie do jego klatki piersiowej i z całej chwili odepchnęłam w tył. Z łomotem poleciał na szafki. Wyczułam że coś wilgotnego skapuje z mojej dłoni. Kiedy przeniosłam na nią wzrok, aż się przeraziłam. Krew spływała z ostrza noża na rękojeść, a następnie na moją rękę gdzie wsiąkała w rękaw koszuli albo skapywała na ziemię. Panicznie spojrzałam w stronę chłopaka. Jego T-shirt był rozcięty na prawej piersi, co uwidaczniało płytką, choć strasznie krwawiącą ranę. Justin skrzywił się z bólu.

- Auć. – sykną. – Rozumiem że nie lubisz jak się ktoś do ciebie przystawia, ale żeby z nożem?

- Prze… Prze… Przepraszam. – bąknęłam.

- Nie przepraszaj tylko podaj mi jakąś ścierkę. – Bieber usiłował zatamować coraz słabiej lecącą krew koszulką. Jak przybita do podłogi, rzuciłam w jego kierunku ręcznik. Mój wzrok wciąż był wbity w krew, a w gardle poczułam znajome pieczenie. Moja prawa noga zrobiła krok w kierunku krwawiącego.

„Co ty robisz! Opanuj się!” – krzyczało coś w mojej głowie. Walcząc sama ze sobą cofnęła nogę i odwróciłam wzrok. Nie mogłam się na niego rzucić. Nie mogłam ponownie stać się krwiożerczą hybrydą.

- Muszę iść. – burknęłam i jak oparzona wybiegłam z kuchni. Mimo tego, że martwiłam się czy chłopakowi nic nie będzie, musiałam to zrobić. Nie miałam innego wyjścia jak ucieczki z tej przepełnionej zapachem krwi kuchni. Kiedy wybiegłam na dwór, i zaczerpnęłam świeżego powietrza, uspokoiłam się lekko. Jednak nie na tyle, żeby zapomnieć o tym co chciałam przed chwilą zrobić. Nie mogłam wyrzucić z pamięci tego przepięknego zapachu świeżej, ludzkiej krwi… 



No i jest nowy, chyba wyczekiwany przez wszystkich. Ja odpowiednio podziękuję odpowiednim osobom. Mam nadzieję, że się podoba i oczekuję, że komentarzy też ni będzie za mało. Pozdro.

Kliknj - zobaczysz więcej
 

poniedziałek, 2 lipca 2012

rozdział dwudziesty szósty.

- Ja wiem, ale Bieber jest do wszystkiego zdolny. Uwierz, znam go.
- Oj, Harry nie przesadzaj, na pewno nie jest taki zły, chociaż te jego oklepane teksty..ugh..
- Jakie teksty ? ..ja się nie zgadzam, żebyś ty opiekowała się nim..-powiedział stanowczo Harry.
- Nie nim, a jego siostrą..-powiedziałam i przewróciłam oczami.
- Mniejsza o to..
- Przestań, chyba nie chcesz się kłócić o jakiegoś Bimbera..
- Chyba Biebera.
- Nie ważne, chodźmy teraz spać jutro znowu muszę tam iść.
-  Że co ? ..przecież mieliśmy razem spędzić dzień.
- A no taak..poczekaj zadzwonię do pani Smith.
Wzięłam telefon  i wykręciłam numer.
- Witam Panią, chciałam zapytać, czy jutro też muszę przyjść do małej Avalon, bo mam plany z chłopakiem.
- Dobrze że dzwonisz. Tak, oczywiście, jutro chyba nawet będziesz musiała zostać na noc, bo ja będę cały czas w pracy.
- A Justin ?
- On wychodzi gdzieś, na jakieś spotkanie więc nie będzie mógł się nią zająć.
- No..ja nie wiem.
- Zapłacę Ci potrójnie.
- No dobrze, więc przyjdę. Do zobaczenia jutro...-Rozłączyłam się. Pieniądze się zawsze przydadzą a tam będę miała co robić.
 ____________________________________________

- Harry, kochanie mam dla ciebie złą wiadomość.
- Co się stało ?! Nie zrywasz ze mną ? ...- Nieeee....mój los nieszczęśnika, pogrążę się w rozpaczy, utop mnie w studni, nie chcę żyć.
- Harry, pacanie dobrze się czujesz ? ..- Zaczęliśmy się śmiać. - Nie nie zrywam z tobą, ale jutrzejszego dnia nie spędzimy razem.
- No to chociaż wieczór..-poruszył śmiesznie brwiami.
- Nie, ja będę tam spała..-podrapałam się po karku.
- Co ?! nie zgadzam się,a ten Bimber tam będzie ?
- Nie, on ma jakieś spotkanie.
- Nigdzie nie idziesz, nie będziesz się nigdzie szlajała.
- Ale Harry, ona mi zaproponowała potrójną stawkę.
- Aha, no to co innego..-powiedział, złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- Ty materialisto ! nie zasługujesz na mnie.
- Nie mów tak, wystarczy że pies mi zdechł, wpadł pod pędzącego tira....-spojrzałam na niego jak na debila i oboje rzuciliśmy się na łóżko i śmialiśmy się w niebo głosy.
- To jak ? ..co będziesz jutro robił ? ...-zapytałam siadając na niego.
- Nie wiem, pewnie pójdę do baru, nachleję się jak bąk i wezmę pokój i dziwkę, jak co dzień..-zaśmiał się po cichu.
- Harry, ty jesteś na serio jakiś ograniczony, że ja się z tobą zadaję, może powinniśmy trochę przystopować ?
- Nie ! ..Pasujemy do siebie, kocham cię niesamowicie...- powiedział i namiętnie mnie pocałował.
- No dobra dobra. Choć już spać...-położyliśmy się pół godziny później. Przytuliłam się do Harrego i zasnęłam.
Wstałam rano, poszłam do łazienki, uczesałam się, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam to :

 
Zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. Przez całą drogę prześladował mnie sms'ami Harry.Miałam ochotę rzucić telefonem o ziemię ale szkoda mi go było (telefonu oczywiście ;) )
 Doszłam do domu Pani Smith i od razu drzwi otworzyła mi Avalon.
- Hej, mała.
- Cześć ! Będziesz u nas spała, ale fajnie. Będziemy układać puzzle, bawić się lalkami i piec babeczki !
- Eemm..tak jasne. Wydusiłam fałszywy uśmiech.
Przyszła Pani Smith...
- Witaj moje dziecko, tu masz klucze i jakieś pieniądze, jak byście chciały to zmówcie pizze, albo coś innego zależy na co będziecie miały ochotę.
- Jasne, nie ma sprawy.
- Justin wróci dopiero około 05.00 a ja wrócę dopiero o 11.00 mamy dużo pracy i każda minuta jest cenna.
- Oczywiście damy sobie na pewno radę, a gdzie ja mam spać ?
- Jak chcesz, to możesz w pokoju Justina albo gościnnym.
- Dobrze, to ja raczej wezmę gościnny.
- Dziewczyny, bawcie się dobrze, ale nie za dobrze. Żebym miała do czego wracać...-uśmiechnęła się i zaraz wyszła.
- To co robimy ? ..-zapytała Avalon.
- No nie wiem, na co masz ochotę ?
- Może pójdziemy do Justina ?
- Nie..nie za bardzo mam ochotę, a poza tym nie będziemy mu przecież przeszkadzać.
- Ale on sam zaproponował, że jak będziemy chciały to żebyśmy poszły.
- Ale, nie chcesz pobawić się w dom, albo lalkami ?
- Nie, ja chcę iść do Justina..-powiedziała i wzięła mnie za rękę.
Szłyśmy dobrą godzinę, po drodze wstąpiłyśmy do Starbucks, ja wzięłam sobie kawę a ona shake czekoladowego. Doszłyśmy do tego studia ? ...nie wiem dokładnie co to było.
- Heeeej Justin ! ..-krzyknęła od progu Avalon.
- Cześć mała ! co u ciebie ?  ...- zapytał z troską.
- Fajnie ! Przyprowadziłam Beatę...-pokazała na mnie palcem a ja spaliłam buraka.
- Cześć, Beata. Chciałem cię przeprosić.
- No cześć, za co ?
- Za moje zachowanie w domu, jak ostatni dupek cię potraktowałem., wybaczysz mi kiedyś ? ..-zapytał rozchylając ręce.
- Jasne...-odpowiedziałam i się przytuliliśmy...
Rozmawialiśmy z dwie godziny i przyznam, że Justin jest bardzo miły i mogli byśmy się zaprzyjaźnić. Ale kto go tam wie, co siedzi mu w głowie. Wyszłyśmy i miałyśmy iść prosto do domu, ale wesołe miasteczko było niedaleko parku więc za namową Avalon poszłyśmy i wykorzystałyśmy wszystkie kolejki a potem było nam nie dobrze. Wylądowałyśmy w domu dopiero około 20.10. Zrobiłam jej na kolację tosty i poszła się wykąpać. Położyła się spać równo o 21.00 i pół godziny później już spała. Ja poszłam się wykąpać, napisałam do Justina sms'a czy mogę pożyczyć od niego jakąś koszulkę do spania bo przez ten pospiech niczego nie spakowałam. Oczywiście się zgodził. Wzięłam koszulkę "Ramones" i poszłam do łazienki. Zadzwonił Harry więc jak mogła bym nie odbierać ? 
- Hej skarbie, jak tam ? ..-zapytał Harry.
- No dobrze, właśnie będziemy szli się kąpać.
- Szli ? 
- No tak, ja i Justin...-powiedziałam i miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
- CO ?!?! czy ja mam tam przyjechać i obić mu ryj ? ..- odpowiedział i po tonie jego głosu usłyszałam, że się wkurzył.
- Żartuje głupolu, jak mogła bym cię zdradzić ? ..-zapytałam i zaczęłam się śmiać.
- Ty weź mnie nie denerwuj, chcesz żebym na zawał zszedł ? 
- Niee, no coś ty misiek. Dobra kończymy bo ja jutro muszę wstać i zrobić śniadanie Avalon a poza tym jestem zmęczona.
- No okey, a gdzie śpisz ? 
- Miałam spać w gościnnym ale jak byłyśmy u Justina to padało i trochę zalało pokój więc będę spała u niego w pokoju. 
- Nie, no to już jest przesada. Najpierw u niego siedzisz a potem śpisz w jego pokoju, powiedz mi jeszcze że nosisz jego ubrania.
- No w pewnym sensie, bo nie wzięłam piżamy i musiałam pożyczyć jego koszulkę...-powiedziałam i rozpuściłam włosy.
- To może skończmy tą rozmowę bo ja nie chcę usłyszeć kolejnych cudownych wiadomości. A on gdzie będzie spał?
- Oj Harry, przestań być taki zazdrosny...wiesz, że cię kocham i nie mogła bym cię zdradzić tak ? Pewnie jak zobaczy, że śpię u niego to pójdzie na kanapę, proste i logiczne.
- No właśnie nie logiczne, bo to taki cwaniak i wykorzysta każdą sytuację.
- Ale ja się tak nie dam, rozumiesz ? 
- No tak tak..okey to idź się kąpać i spać. Kocham cię, pa..- rozłączył się a ja weszłam pod prysznic który był jak pokój z mojego dawnego mieszkania.
Wykąpałam się i ubrałam w koszulkę wcześniej pożyczoną od Justina. Weszłam do jego pokoju i klapnęłam na łóżko. Nie minęło 20 minut a ja już spałam. 

Niedziela, godzina 09,24
- Ekhem..- usłyszałam i od razu się zerwałam.
- O Harry co ty tu robisz ? ...-zapytałam.
- Chciałem zapytać co wy tu robicie ...
- My ? ...obejrzałam się w prawo i zauważyłam Justina.
- Ale do niczego nie doszło, Harry kochanie. Uspokój się i daj mi wyjaśnić.
- Tak ? ..wiesz nie musisz mi niczego wyjaśniać. Zawiodłem się i to strasznie.
- Harry kochanie...-powiedziałam a on czym prędzej wyszedł z domu. 
- Justin, wstawaj ..-szturchałam chłopaka.
- Co się dzieje ? ...-wstał zaspany.
- Dlaczego śpimy razem ? ...-zapytałam unosząc jedną brew.
- O nie..byłem tak zalany w trupa, że musiałem cię nie zauważyć..-mamrotał.
- Harry nas widział i mnie opieprzył. On mi nie wybaczy.
- Wybaczy, jak chcesz to mogę z nim pogadać...-powiedział i wstał z łóżka.
- Nie ja wolę sama. Teraz wybacz, muszę iść do łazienki i się ubrać i umalować. 
- Jasne idź.
Po pół godzinie byłam już przygotowana i szybo wyszłam z domu. Nie ważne, że stracę pracę. Zależy mi na nim jak na nikim innym, jest tym jedynym...Nie musiałam długo czekać bo zastałam go na ławce w central park. 
- Harry, możemy porozmawiać ? 
- Nie mamy o czym zdaje się...-odpowiedział i odwrócił się do mnie plecami.
- Ale na prawdę do niczego nie doszło. On po porostu był tak pijany, że mnie nie zauważył i się położył. Nie mogła bym cię zdradzić. Przecież o tym wiesz, mówiłam Ci. Nie jestem pierwszą lepszą dziwką.
- Na prawdę ? 
- Tak, zrozum raz na zawsze. Kocham cię.
- Ja ciebie też..-powiedział, wstał z ławki i mnie przytulił.

No i jest o to nowy. Mam nadzieję (jak zwykle), że wam się podoba i skomentujecie. Tak naprawdę to komentarze motywują do dalszego pisania. Bo wychodzi na to, że nikt tego nie czyta i przydało by się usunąć bloga, co ? ...Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdro. : ***


wtorek, 19 czerwca 2012

rozdział dwudziesty piąty.

Reszta lotu zleciała szybko. Przez połowę drogi spałam, a drugą rozmawiałam z Harrym.
- Słuchaj, będzie kiedyś tak jak wcześniej było ? ..-zapytał Harry
- W jakim sensie ?
- No wiesz...my.
- Tak, już tak jest. Nie jestem już hybrydą, to znaczy, dopóki nikogo nie zaatakuję i nie "posmakuję" jest okey. I zrozum, że ja nigdy nie przestałam cię kochać...to jest cały czas to samo uczucie i ma taką samą siłę.
- Serio ? ..-zakręciła mu się łza w oku.
- Tak, i pamiętaj o tym.
- Jasne..-powiedział i pocałował mnie.
Czułam się strasznie szczęśliwa, pomimo tego, ze były małe niedogodności, co do mojego dna to czułam, że ani trochę się nie zmieniłam. Dolecieliśmy to Nowego Yorku...
- Harry, kochanie ale to nie jest nasz dom.
- Tak wiem, ale tutaj będziemy mieszkać.
- Co ?!..ale przecież nasze rzeczy i to wszytko...-powiedziałam obgryzając paznokcie.
- Spokojnie, wszystko jest zrobione. Mam nadzieję, że się cieszysz.
- Pytanie !..jasne..-powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję..zaczęłam go całować.
- Spokojnie, na to będzie czas wieczorem w sypialni..- powiedział i zaczął ruszać śmiesznie brwiami.
- Ty tylko o jednym myślisz zboczeńcu..-powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- No wiadomo, a ty co myślałaś ? ..-zaczął się śmiać.
Weszliśmy do mieszkania..było cudowne.
nowoczesny-apartament-w-nowym-jorku1
nowoczesny-apartament-w-nowym-jorku1
nowoczesny-apartament-w-nowym-jorku1
nowoczesny-apartament-w-nowym-jorku1
nowoczesny-apartament-w-nowym-jorku1
nowoczesny-apartament-w-nowym-jorku1
nowoczesny-apartament-w-nowym-jorku1
nowoczesny-apartament-w-nowym-jorku1 nowoczesny-apartament-w-nowym-jorku1
Było na prawdę cudowne, nie mogę uwierzyć, że tu zamieszkamy. Kiedyś Harry Styles, wielka gwiazda, Beata, zwykła dziewczyna ze zwykłej mieściny. A teraz ? ..jesteśmy szczęśliwi, i oby tak dalej. Kocham go bardzo i nie chcę go stracić. Zastanawiałam się co z mamą bo w końcu...zostawiłam ją w Polsce..Muszę coś wymyślić i to szybko. Otworzyłam szafę i ku mojemu zdziwieniu wszystkie ciuchy już tam były, a nawet więcej. Cudowne, śliczne..no brak mi słów. Przydało by się znaleźć jakąś pracę, zawsze chciałam opiekować się dziećmi, są takie małe i fajne, czemu by nie ? ..można spróbować. Dałam ogłoszenie na stronę internetową i mam nadzieję, że jak najszybciej ktoś się odezwie. Było już późno więc, położyłam się do bardzo wygodnego łóżka. Wszedł Harry w samych bokserkach.
- Nie obiecałaś mi czegoś przypadkiem ? ..-zapytał podchodząc do mnie.
- Ale, ja Ci niczego nie obiecywałam..-odpowiedziałam przeczesując włosy.
- Jak to nie..no jak staliśmy przed domem.
- A o to Ci chodzi zboczeńcu, dobra..ale nie dziś.
- No jak to nie ? ..-odpowiedział spuszczając głowę.
- Oj no..jakoś nie chce mi się. Zmęczona jestem.
- No jak chcesz..-powiedział i położył się obok mnie, widziałam, że jest smutny.
Nie chciałam mu robić przykrości, przytuliłam się do niego, zaczęłam mu jeździć palcem po brzuchu, on chyba widział, że czegoś oczekuję, bo bez wahania, zaczął mnie całować. najpierw w usta, potem szyja, zdjął ze mnie koszulkę, zaczął pieścić moje piersi. Potem przyszedł czas na majtki. On zdjął swoje i moje. Nałożył zabezpieczenie, i powoli, delikatnie zaczął we mnie "wchodzić", było cudownie jak za pierwszym razem. Coraz szybciej i szybciej. Skończył i ja usiadłam obok niego, włożyłam "go" do buzi i zaczęłam ssać, chyba mu sie podobało bo pojękiwał. Po zakończonym stosunku położyłam się koło niego i zasnęłam.

Sobota, 11:47.
Wstałam i poszłam do łazienki. Ubrałam to :

Zeszłam na dół, a tam czekało na mnie śniadanie.
- Witaj kochanie..-powiedział Harry i mocno mnie przytulił.
- O heej, a cóż to ? ..ty zrobiłeś śniadanie ? ..za co to ?
- No tak, za to, że jesteś taka wspaniała..-powiedział.
- Dziękuję, ty też jesteś wspaniały. Kocham cię najmocniej, a teraz muszę już wyjść. Umówiłam sie z taką kobietą, będę pilnowała jej córkę. Najpóźniej będę ok 16. więc musisz do tego czasu dać sobie radę sam.
- Oh, no dobrze. Szkoda, bo pomyślałem, że spędzimy razem ten dzień..-powiedział i nieochoczo usiadł na krześle.
- Dzisiejszy dzień spędź z chłopakami, a jutro razem go spędzimy, okey ?
- Jasne..- od razu się ożywił.
Pocałowałam go czule i wyszłam. Umówiłam się z jaką Mrs. Katlyn Smith. Jej córka ma 6 lat a ona ma firmę i często jej nie ma więc to praca na większy etat. Weszłam do kawiarni " Summer Lover" i usiadłam przy stoliku, po jakiś 10 minutach podeszła do mnie śliczna kobieta, na ok 30 lat. Ubrana była modnie i elegancko.
- Witaj, Beata.
- Dzień dobry, miło Panią poznać..- wstałam z fotela i podałam jej rękę.
- Więc zajmiesz się dzisiaj Avalon, i mam nadzieję, że po dzisiejszym dniu się nie rozmyślisz, bo chciała bym zatrudnić cie na dłużej.
- Jasne, nie ma sprawy. - odpowiedziałam i wzięłam łyk moccachino.
- Więc, pójdziesz teraz do mnie...masz adres..-podała mi kartkę i klucz...- Ja będę około 18..- dodała i wyszła.
Ale jak ja mam sobie poradzić ? ..ja nie wiem, jak tam te wszystkie rzeczy się obsługuje. Ehh..trudno. Napisałam do Harrego, że będę później, nie był zadowolony, ale nie miał innego wyjścia, jak czekanie na mnie. Poszłam pod podany adres. Mieszkanie było nieziemskie, ale i tak NASZE  lepsze..-zaśmiałam sie pod nosem. Weszłam do środka i od progu przywitała mnie mała dziewczynka.
- Cześć, jestem Avalon..-powiedziała i podała mi rękę.
- Miło mi Cię poznać, ja jestem Beata..-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się...-Będę się tobą opiekowała na pewno się dogadamy. 
Rozejrzałam się pod domu weszłam do jakiegoś pokoju i ujrzałam..Justina Biebera ? Szybko zamknęła drzwi i uciekłam do korytarza.
- Dlaczego w jednym z pokoi siedzi Justin Bieber ? ..-zapytałam.
- No bo to mój brat. Nie wiedziałaś ? ..-zapytała dziewczynka wchodząc do pokoju brata. 
Chłopak wyszedł z pokoju i mrugnął do mnie oczkiem. 
- Cześć, jestem..
- Tak wiem, Justin Bieber, nie musisz się przedstawiać, ale jeśli myślisz, że będę dla ciebie miła tylko dla tego, że jesteś gwiazdą to się mylisz...-powiedziałam i poszłam w stronę kuchni, chłopak za mną.
- Jasne, okey.
- "By the way" czemu to ja sie opiekuję Avalon skoro ona ma brata ? 
- Ja mam dużo pracy, więc nie mogę się nią opiekować.
- Aha, no tak Justin Bieber najważniejszy...-powiedziałam.
- Okey, wrzuć na luz, laska.
- Nie mów do mnie laska..-powiedziałam. Reszta czasu zleciała szybko, pomimo jego towarzystwa dobrze się bawiłam, a Avalon jest cudowna. Kiedy wróciła pani Smith, zapłaciła mi i umówiłyśmy się na następny termin. Wróciłam do domu.
- Hej kochanie..
- No hej, co tak długo ? ..-zapytał przytulając mnie.
- Wybacz, pani Smith się spóźniła. Nie uwierzysz kogo spotkałam.
- A więc słucham cię uważnie.
- Justina Biebera, on tam mieszka..- powiedziałam bez większego entuzjazmu.
- Co?!..ale nie zapominaj, że masz chłopaka...-powiedział.
- No jasne..przecież wiesz, że to właśnie ciebie kocham. 


A więc jest kolejny. Przykro mi, ale muszę zastosować drastyczne środki. Póki nie będzie 15 komentarzy. Mam nadzieję, że się podoba : ) ...zapraszam do czytania i komentowania.