niedziela, 17 marca 2013

Kontynuacja rozdziału trzydziestego szóstego.

Bardzo się zdziwiłem, bo usłyszałem huk. Wstałem z krzesła i poszedłem w stronę dźwięku..na podłodze leżała Beata. Natychmiast ją podniosłem i wsadziłem do auta, nawet nic nie mówiąc reszcie. Pojechaliśmy do szpitala, wbiegłem na oddział i błagałem o pomoc.
- Co się stało?! - zapytał lekarz.
- Ja nie wiem, ona po prostu zemdlała. - krzyczałem.
Lekarz położył ją na łóżko i zabrał na salę, czekałem bardzo długo, strasznie się bałem. Lekarz wyszedł i powiedział:
- To anemia. Schudła ostatnimi czasy? - zapytał.
- Schudła i to dość dużo.
- A była blada? 
- Tak.
- Trzeba było coś z tym wcześniej zrobić, zostanie u nas pare dni, potem dostanie leki i wypiszemy ją do domu. 
Byłem na siebie zły, bo nie zauważyłem, że coś się z nią dzieje, po prostu ślepy. 
Pojechałem do reszty powiedzieć im co się stało..Oni zostali w hotelu, a ja przez cały tydzień odwiedzałem Beatę w szpitalu, aż w końcu mogła wyjść. 

Kiedy wyszłam ze szpitala i mogłam w końcu spotkać się z przyjaciółmi po prostu byłam szczęśliwa...chyba odchudzanie się na chama nie służy mi ani nikomu innemu.

- Jak się czujesz? - zapytał Harry.
- Teraz w porządku, dziękuję, że byłeś przy mnie, to wiele dla mnie znaczy. - uśmiechnęłam się do niego. 
- Jesteśmy razem, kocham Cię, dlatego musiałem, nie mogłem Cię zostawić samej. - odpowiedział i załapał mnie za dłoń. 
Kiedy dojechaliśmy do hotelu, wszyscy wybiegli na zewnątrz.

- Jesteś! Jak się czujesz? - krzyczał Louis i podskakiwał ze szczęścia. 
- Dobrze, cieszę się że was widzę. - przytuliłam wszystkich po kolei.
- Kiedy Ciebie nie było, pozwoliliśmy sobie zaprosić Twoją mamę na obiad, do restauracji, spotkamy się tam o 15, dobrze? - zapytała Ola.
- Jasne, ale muszę się przebrać, nie wyglądam najlepiej. - wszyscy wróciliśmy do swoich pokoi, wybrałam z szafy rzeczy i poszłam do łazienki się przebrać. 
- Mogę wejść? - zapytał Harry.
- Nie możesz, jestem nago i się przebieram. - odpowiedziałam.
- No wiesz, mi to nie przeszkadza. - powiedział..było słychać że z uśmiechem na ustach.
- Nie, zboczeńcu, czekaj na zewnątrz. - zaśmiałam się. 
Ubrałam się, uczesałam, lekko pomalowałam i wyszłam. 
- Oj no trzeba było mnie wpuścić. - lamentował. - Ale i tak wyglądasz cudownie. - przytulił mnie.
Do pokoju wbiegł Niall.
-Co robicie? - krzyknął i się na mnie rzucił.
- Niall, czy Ty jesteś zdrowy na umyśle? - zaczęłam go łaskotać.
- Oczywiście, ja jestem najnormalniejszy z nas wszystkich. - zaczął się śmiać.
- No nie powiedziałabym, i złaź ze mnie, chyba że chcesz, żeby to się skończyło jak ostatnio. 
- Oj no weź, nie zrobisz mi tego, przecież się przyjaźnimy. - pocałował mnie w policzek.
W tym momencie Harry wyszedł z łazienki.
- Ekhem, co tu się dzieje? - popatrzył na nas, tak, że gdyby wzrok mógł zabijać, to już byśmy nie żyli.
Przyznam, że nasza sytuacja wyglądała dość dwuznacznie, Niall leżał na mnie. 
- Nic, to tylko przyjacielskie wygłupy, a co zazdrosny? - Niall wystawił mu język. 
- Żarłoku, przeginasz. - zmierzył go wzrokiem. 
W tym momencie do pokoju wszedł Louis.
- Co się dzieje? - zapytał lekko zmieszany kiedy spojrzał na mnie i Nialla.
- No kolejny, już wygłupiać się nie można? - zapytałam i przytuliłam z całej siły dalej leżącego na mnie Nialla.
- Oh, rozumiem że Ci się podobam, ale nie ściskaj mnie tak mocno, bo mi żebra połamiesz. - zaczął się śmiać a ja go zrzuciłam z siebie.
- Jeszcze czego.- otrzepałam ubrania.- To który kolejny? - zapytałam patrząc to na Louisa to na Harrego.
- Ja! - krzyknął Louis, ale po chwili się wycofał widząc minę Hazzy.
W tym momencie zadzwonił telefon, odebrałam. 
*-Słucham?*
*-Beata, to ja Justin*
*-No widzę, że się obudziłeś i zadzwoniłeś*
*-Coś się stało? - zapytał lekko zmieszany*
*-Zapytaj się swojej laseczki w szlafroku*
*-Mojej kuzynki? A co ona ma do tego?*
*-Kuzynki? Dlaczego Twoja kuzynka chodziła po Twoim mieszkaniu w szlafroku?*
*-Bo dopiero co przyjechała i musiała się wykąpać, a zazdrosna jesteś? - zaśmiał się*
*-Nie nie jestem, po prostu to była doś niekomfortowa sytuacja, i do tego Ty w łóżku.*
*-Źle się czułem, dlatego się położyłem, a Ty już jesteś w Polsce?*
*-Oczywiście, już dawno.
*-No tak, głupie pytanie..gdybyś chciała mógłbym Cię odwiedzić, poznać Twoją mamę, wiesz, w Polsce to inaczej.*
*- Ale wiesz, że tutaj nie będziesz miał spokoju przez swoje Polskie fanki? Ale jeśli chcesz, to wpadaj.*
*-Przyzwyczajony już jestem, dobrze, będę jutro, pa.*

- Kto tutaj przyjedzie? - zapytał Harry.
- Justin. - odpowiedziałam poczochrałam włosy Louisowi, a ten mnie dźgnął w brzuch.
- Co?! Czego on tutaj chce?! - zapytał zdenerwowany.
- Poznać moją mamę i zwiedzić trochę. - odpowiedziałam i usiadłam na łóżko.
- Przecież on nie jest Twoim chłopakiem, tylko ja więc po co on chce poznawać Twoją mamę?
- Boże, Harry, z Tobą to jak  z dzieckiem, przecież my jesteśmy razem a Jus to tylko przyjaciel, ogarnij się.-położyłam się.
- Dobrze dobrze. - podszedł do mnie i usiadł na mnie. 
- Ale dostanę coś za to? - zapytał śmiesznie poruszając brwiami.
- Nie, i złaź ze mnie bo jesteś ciężki, grubasie. - zaczęłam się śmiać.
- Teraz to przegięłaś. - Wstał i wziął mnie na ręce. 
Idąc przez korytarz zaczął krzyczeć, że go kocham, że będę jego żoną.
- Uspokój się, wstyd mi robisz. - zaczęłam się wyrywać.
- Przecież miłość to nie powód do wstydu. - krzyknął, ale mnie postawił. 
- I widzisz, teraz muszę wracać taki kawał do pokoju.
- Nie musisz, już wszyscy czekają na dole, chodź. - powiedział i załapał mnie za dłoń. 


Jest kontynuacja, mam nadzieję, że wam się podoba, zapraszam do czytania i komentowania, pis joł. c: